Rano
wstałam obolała, podniosłam głowę po czym z powrotem schowałam ją pod poduszkę.
-
Niech ten koszmar się skończy, błagam. – jęknęłam.
Wstałam powoli po czym skierowałam
moje kroki do wypasionej łazienki. Fakt była ładna ale jakoś wszystko źle mi
się kojarzyło. Założyłam na siebie mój ulubiony sweter, jeansy, za kleksione
trampki, t-shirt z nadrukiem. Włosy rozczochrałam, a grzywkę poprawiłam na bok.
Zeszłam na dół i wyciągnęłam z
lodówki mleko i płatki. Usiadłam przy stole i zaczęłam wsuwać śniadanie. Do
pomieszczenia wszedł blondyn. Uśmiechnęłam się lekko. Odwzajemnił uśmiech i
zaczął wyciągać z lodówki milion rzeczy po czym zrobił dwie super wypasione
kanapki, normalnie jak ze Scooby – Doo. Popatrzyłam na niego spode łba.
- Ty
to wszystko zjesz, ja ledwo dojadam te płatki. – powiedziałam.
- To
jest mało. – odparł i zaczął jeść kanapki.
-
Smacznego.
-
Nawzajem.
Z wytrzeszczonymi oczami patrzyłam
jak Niall wsuwa te dwie kanapki. W pewnym momencie ode chciało mi się jeść.
Podsunęłam miskę koledze a on z uśmiechem na twarzy zjadł moje płatki.
- Co dzisiaj robisz? – zapytał blondynek.
-
Chyba będę noł lajfić. – powiedziałam.
- To
może chcesz iść ze mną do centrum?
-
Emm… chyb nie będę miała nic lepszego do roboty. - przejdę się.
- To
sklep muzyczny a potem Nando’s.
- O
której?
-
Możemy choć by zaraz. – popatrzyła na wejść do kuchni. – Czekaj sekundkę.
Chłopak wyszedł za ścianę.
-
HARRY JEDŹEMY DO CENTRUM ZABIERASZ
SIĘ?!- usłyszałam jak blondyn drze jape.
-
SEKUNDĘ, ZARAZ ZEJDĘ. – krzyknął loczek.
Zaczęłam się śmiać. Boże, ale oni są
nie normalni, ciekawe co oni potrafią jeszcze zrobić. Wybiegłam po portfel,
związałam jakoś włosy i wsadziłam telefon do kieszeni. Zbiegłam na dół.
Harry i Niall stali już przy
wyjściu. Uśmiechnięta wyszłam na pole. Nie padało ale też nie świeciło, było
tak jakby przed burzą. Niall miał prowadzić. Wskoczyłam na tyły i zaczęłam
bawić się telefonem. Nie wiem kiedy nawet dojechaliśmy. Chłopcy założyli
kaptury i ciemne okulary. Wyglądałam przy tych wieżowcach jak smarkacz.
-
Wyglądam przy was jak gówniara. – jęknęłam.
- My
przy tobie jak nie widome dziadki. – zaśmiał się Niall.
-
Furby, mów za siebie. – wypalił Styles.
Najpierw zaliczyliśmy sklep muzyczny
gdzie blondynek kupił sobie struny do gitary. Harry wyciągnął nas do fryzjera.
Jak ja to kocham. Nad moimi kudłami nie da się zapanować. Rozczeszę je to już
po pięciu minutach są poplątane. Super.
Obcięliśmy końcówki a Niall je
zafarbował bo zaczął jęczeć, że ma odrosty. Poszliśmy do Nando’s. Dostaliśmy
karty i od razu popatrzyłam na sałaki. Grecka była najlepsza. Niall zamówił z
Harrym kurczaki. Zjedliśmy i poszliśmy do supermarketu. Zobaczyłam, że mają
świeże marchewki. Pycha jak ja je uwielbiam. Wzięłam pięć do woreczka i
wrzuciłam do koszyka.
Kiedy kierowaliśmy się do wyjścia na
jednej z wystaw zobaczyłam cudną sukienkę bez pleców, w paski. Kocham paski.
-
Możemy, wejść? – zapytałam.
- Nie
błagam, - jęknął Niall.
-
Plosze. – powiedziałam jak dziecko.
-
Tylko szybko.
-
Dobra, pięć minut.
Wskoczyłam do sklepu i od razu
wzięłam odpowiedni rozmiar sukienki. Przymierzyłam ją i z uśmiechem na ustach
zauważyłam, że jest dobra. Kupiła sobie jeszcze spódniczkę w paski, i brązowe
szelki. Wszystko w jednym sklepie, żeby nie denerwować chłopców.
Znalazłam chłopców i ruszyliśmy w
stronę parkingu. Wsadziliśmy jeszcze zakupy do samochodu i sami zajęliśmy miejsca.
Niall nie odpalił silnika.
- Ja
chcę jeszcze do kina. – powiedział.
-
Okey. – odparł Harry.
-
Jestem za. – powiedziałam i wysiedliśmy z samochodu.
Weszliśmy do kina i popatrzyliśmy na
repertuar. Co drugi film to horror i nie było mi tak wesoło kiedy chłopcy
oznajmili, ze idziemy na jeden z nich i to w 3d.
- Ej,
ale ja po takich, rzeczach nie sypiam. – powiedziałam cicho.
- Oj
tam, jakiś tam nędzny horror. – powiedział Styles.
-
Hazza, jak się boi to oglądniemy coś co może grają w Sali dla VIP. Zawsze
mówiłeś że przejdziesz się do tej sali. – pomógł mi blondynek.
- No
niech wam będzie. – Harry poszedł na rękę.
Wybraliśmy Uniwersytet Potworny.
Uśmiałam się trochę ale Niall i Harry chyba więcej. Wyszliśmy z kina i jeszcze
raz do Nando’s. Niall zamówił tym razem z połowę z karty dań… na wynos. Ja
zadowoliłam się shakem z McDonalda.
Wróciliśmy do domu ledwo utrzymując
żarcie Nialla w rękach a ja do tego miałam jeszcze moje marchewki i ubrania
które kupiłam. Weszliśmy z trudem do kuchni i jebnęliśmy wszystkim o stół.
Wzięłam jabłko ze stołu i pobiegłam do siebie. Powiesiłam nowe ciuchy w giga
szafie i ściągnęłam buty. Zostały mi jeszcze trzy ściany do pomalowania.
Wyciągnęłam pędzle i namalowałam Mike Wazowskiego, tego małego z jednym okiem z
potworów a obok machnęłam kreskówkową mnie, Nialla i Harreego, a za nami
wielkiego Salivana. Zajęło mi to trochę nie powiem ale obraz był na całą ścianę
i był bardzo śmieszny.
Uśmiechnęłam się od siebie.
Wyciągnęłam czerwony zeszyt i chwyciłam za pióro.
„Hejka tato
Wiesz chyba nie będzie tak źle, poznałam bliżej
Harrego i Nialla, straszne wariaty. Są bardzo mili i świetnie bawiłam się mimo
tej okropnej pogody. Mimo, że to przez Louisa sukces nie żyjesz to cieszę się,
że poznałam te dwa głąby. Może uda mi się wybaczyć Lou. Może nie jest… może uda
mi się o tym zapomnieć zważając na to, że nie wie dlaczego go tak nie lubię nie
licząc licznych żartów które mi wykręcił, myśli że to tylko z tego powodu. Mam
nadzieję, że jakoś się do niego przekonam ale to już ode mnie zależy.
Kocham Cię. Buziaki. „
Zamknęłam zeszyt i chwyciłam worek
moich marchewek. Zbiegłam na dół podśpiewując piosenkę Ed’a Sheeran’a. Weszłam do kuchni i usiadłam przy
Niallu, który dalej jadł swoje zakupy z Nando’s. Zaczęłam wsuwać marchewki.
- Chcesz?
– zapytał blondyn chyba odruchowo.
- Nie
dzięki, przecież nie jem mięsa. – uśmiechnęłam się.
-
Sorki. – przeprosił.
- To
nic.
Do kuchni wpadła reszta zespołu
łącznie z moim kuzynem który się wywalił. Poprawiłam okulary na nosie i
uśmiechnęłam się do chłopców.
- On
chciał ci coś dać? – zapytali chórem. – Z jedzenia?!
- No
tak. Co w tym dziwnego.
- On
się jedzeniem nie dzieli. – powiedzieli.
-
Niall a masz jakąś sałatkę? – zapytałam.
-
Gdzieś będzie grecka, i ewentualnie z makaronem lub brokułami. – powiedział z
pełnymi ustami.
-
Mogę?
-
Bierz co chcesz.
Zaczęłam szukać między torebkami i
znalazłam grecką i plastikowym pudełku. Zajęłam się sałatą i mozarellą.
Popatrzyłam na chłopaków którzy ślinili się na widok całego żarcia. Sięgnęłam
po jedną marchewkę.
- Louis orient! – krzyknęłam i rzuciłam
warzywem.
Chłopak złapał ją i od razu wsadził
do buzi. Uśmiechnęłam się przyjaźnie. Jak zwykle nie dokończyłam sałatki i
dojadł ją Niall.
- Jak
on to spala? – Zapytałam Hazzę.
- To
pytanie zadaje sobie wiele ludzi ale jeszcze nikt nie znalazł na to odpowiedzi.
– odparł teatralnie.
Usiedliśmy przed telewizor. Chłopcy
włączyli jakiś film. Koło mnie klapnął Harry i Niall. Poprawiłam okulary na
nosie i naciągnęłam rękawy granatowego swetra na dłonie i wystawały mi tylko
końce palców.
Dopiero po jakiś piętnastu minutach
filmu kapnęłam się, że to jest horror. Zakryłam dłoniami twarz i starałam się
skupić na wszystkim oprócz tego co dzieje się na ekranie. Taaa, flaki, oderwane
głowy, i inne części ciała jakoś nie wprawiały mnie w radość. W połowie filmu
nie wytrzymałam i wyszłam z salonu. Pobiegłam do pokoju i wyciągnęłam telefon.
Wybrałam numer do Mirandy mojej przyjaciółki.
-
Halo?
-
Maya jak tam u kuzyna? – zapytała brunetka.
-
Oglądają horror. – oznajmiłam.
- A
ty jak zwykle wyszłaś co nie?
-
Jakbyś mnie nie znała. – zaśmiałam się.
- Idź
w Paryżu jest taka brzydka pogoda, pewnie nie lepiej od ciebie.
-
Wpadła byś na tydzień?
-
Pewnie.
-
Czekaj sekundkę. – poprosiłam Mirandę.
Wybiegłam na schody i wychyliłam się
na dół.
-
Louis?! Moja koleżanka przyjedzie na tydzień! – krzyknęłam
- No
spoko! – wydarli się chórem.
Chwyciłam telefon i oznajmiłam
przyjaciółce, że może przyjechać na tydzień. Już za kilka dni będziemy się nudzić
razem. Usiadłam na podłodze przed pustą ścianą i popatrzyłam w białą farbę.
Machnęłam pędzlem pomarańczową kreskę. Po chwili powstał mały motyl na tęczowej
róży. Uśmiechnęłam się do siebie.
Nagle do pokoju wpadł Niall a ja się
przestraszyłam.
- Nie
rób tak. – poprosiłam.
Niall się cofnął jakby go coś
poraziło. Popatrzyłam na niego i zaczęłam się śmiać. Chłopak podszedł do ściany
z swoją podobizną.
-
Serio tak wyglądam? – zapytał.
- No
trochę, ale to też moja wizja artystyczna. – zaśmiałam się.
Usiadłam na łóżku i popatrzyłam na
blondyna. Uśmiechnęłam się do niego i wyciągnęłam laptopa z pod poduszki.
Włączyłam wyszukiwarkę po czym wstukałam One Direction informacje.
Stek bzdur zaczął pojawiać się w
kolumnach.
-
Serio mało odpowiadasz w wywiadach? – zapytałam.
- He,
czasami reporterzy pytają o takie rzeczy, że mi się przeklnie. – zaśmiał się.
Popatrzyłam na niego z pode łba.
Uśmiechnął się głupkowato usiadł koło mnie. Wlepił wzrok w ekran laptopa.
Zaczął się śmiać kiedy pokazałam mu 69 informację o nim. Co za głupoty były
powypisywane.
- Jak
to jest być weganinem? – zapytał nagle.
-
Co?! Czekaj, stop.. Nie jestem weganinem. Jestem wegetarianinem. – poprawiłam
chłopaka.
-
Czym to się różni?
-
Wegani nie jedzą nic co pochodzi od zwierząt, czyli serów, jajek, mięsa. –
powiedziałam. – Wegetarianinie nie jedzą tylko mięsa.
- Ty
nie jesz…
-
Tylko mięsa. – dokończyłam.
-
Spokojnie, już ogarniam. – zaśmiał się. – idziemy na dół.
- Po
co, jak tam zejdę to umrę ze strachu, wolę tu posiedzieć i posłuchać muzyki. –
powiedziałam.
-
Powiedz mi coś o sobie. – poprosił.
- Po
co?
- Bo
chcę wiedzieć.
-
Mieszkałam chwilę w Londynie, potem się przeprowadziliśmy do Paryża. –
powiedziałam w skrócie. – tata umarł jakieś… a ja wiem, może dwa lata temu.
Zaczęłam malować i rysować w wieku 10 lat, moją ulubioną piosenkarką jest P!nk.
To z resztą chyba widać. – pokazałam na ścianę z jednym z malowideł. – Lubię śpiewać i tańczyć, ale nie robić tego
publicznie. Raz wystąpiłam na szkolnym festiwalu, to jako jedyna musiałam
śpiewać bis i do tego tańczyć plus owacje na stojąco. Nie byłam na ani jednym
koncercie mojej idolki i bardzo tego żałuje. Co do Louisa, nie lubię go a z
jakiego powodu wie tylko moja mam i ja i nikt chyba się nie dowie. Nie słyszałam waszych piosenek, bo jak tylko
słyszę w radiu „One Direction” to zmieniam stację. Lubię koty, nienawidzę
przemądrzałych gwiazdeczek, czytaj Taylor Swift, Lady Gaga…i wiele innych osób.
Czytam magazyny i generalnie nie wierzę w większości tych bzdur. Ale niektóre
są prawdziwe chociażby takie, że Lou nienawidzi ojca. Mam przyjaciółkę Mirandę
która tu przyjedzie na wasze nieszczęście jest Directioners i nie wie że to
właśnie Loui jest moim kuzynem. Dziewczyna jest dobra we wszystkim ale nie jest
w niczym najlepsza. To ona namawia mnie do szaleństw. Nie mam rodzeństwa, jest
mi z tym dobrze, nie jestem pępkiem świata, nie lubię szkieł kontaktowych.
Uwielbiam moje gogle i te wiszące na mnie ciuchy. W szkole jest jedna Kelsy
której nie znoszę, jest Directionerką i lubi mi dokopać. Czasami mam ochotę
wydrzeć się na tą jej mordę i powiedzieć co o niej sądzę i że to ja mam
zajebistego kuzyna bo jest on właśnie tym fantastycznym Louisem Tomlinsonem, a
pech chciał, że on jest jej faworytem. Chwali się, że ma kasę, a w
rzeczywistości mam jej dwa razy więcej tylko po prostu jej nie wydaję, nie
cierpię makijażu ani wysokich obcasów… - popatrzyłam na chłopaka. – Coś
jeszcze?
- Nie
chyba nic więcej.
- A i
nie znoszę horrorów. – dodałam.
-
Zdążyłem zauważyć.
Zeszliśmy na dół do kuchni gdzie
siedział Loczek z jakąś blondi, po chwili rozpoznałam w niej wielmożną deskę,
pannę Taylor Swift. Wyciągnęłam z lodówki marchewkę a Niall zabrał z szafki
żelki i poszliśmy do salonu. Usiadłam koło Louisa a Niall koło mnie.
Udało mi się z kuzynem wynegocjować jakąś komedię albo
film akcji. W ostateczności wyszło że ma być film „A więc wojna
Super rozdział.Czekam na więcej.Pisz szybko.
OdpowiedzUsuńsuper ;) czekam na więcej ;*
OdpowiedzUsuń