niedziela, 14 lipca 2013

2. Plosze.

Rano wstałam obolała, podniosłam głowę po czym z powrotem schowałam ją pod poduszkę.
- Niech ten koszmar się skończy, błagam. – jęknęłam.
            Wstałam powoli po czym skierowałam moje kroki do wypasionej łazienki. Fakt była ładna ale jakoś wszystko źle mi się kojarzyło. Założyłam na siebie mój ulubiony sweter, jeansy, za kleksione trampki, t-shirt z nadrukiem. Włosy rozczochrałam, a grzywkę poprawiłam na bok.
            Zeszłam na dół i wyciągnęłam z lodówki mleko i płatki. Usiadłam przy stole i zaczęłam wsuwać śniadanie. Do pomieszczenia wszedł blondyn. Uśmiechnęłam się lekko. Odwzajemnił uśmiech i zaczął wyciągać z lodówki milion rzeczy po czym zrobił dwie super wypasione kanapki, normalnie jak ze Scooby – Doo. Popatrzyłam na niego spode łba.
- Ty to wszystko zjesz, ja ledwo dojadam te płatki. – powiedziałam.
- To jest mało. – odparł i zaczął jeść kanapki.
- Smacznego.
- Nawzajem.
            Z wytrzeszczonymi oczami patrzyłam jak Niall wsuwa te dwie kanapki. W pewnym momencie ode chciało mi się jeść. Podsunęłam miskę koledze a on z uśmiechem na twarzy zjadł moje płatki.
 - Co dzisiaj robisz? – zapytał blondynek.
- Chyba będę noł lajfić. – powiedziałam.
- To może chcesz iść ze mną do centrum?
- Emm… chyb nie będę miała nic lepszego do roboty. -  przejdę się.
- To sklep muzyczny a potem Nando’s.
- O której?
- Możemy choć by zaraz. – popatrzyła na wejść do kuchni. – Czekaj sekundkę.
            Chłopak wyszedł za ścianę.
- HARRY JEDŹEMY  DO CENTRUM ZABIERASZ SIĘ?!- usłyszałam jak blondyn drze jape.
- SEKUNDĘ,  ZARAZ ZEJDĘ. – krzyknął loczek.
            Zaczęłam się śmiać. Boże, ale oni są nie normalni, ciekawe co oni potrafią jeszcze zrobić. Wybiegłam po portfel, związałam jakoś włosy i wsadziłam telefon do kieszeni. Zbiegłam na dół.
            Harry i Niall stali już przy wyjściu. Uśmiechnięta wyszłam na pole. Nie padało ale też nie świeciło, było tak jakby przed burzą. Niall miał prowadzić. Wskoczyłam na tyły i zaczęłam bawić się telefonem. Nie wiem kiedy nawet dojechaliśmy. Chłopcy założyli kaptury i ciemne okulary. Wyglądałam przy tych wieżowcach jak smarkacz.
- Wyglądam przy was jak gówniara. – jęknęłam.
- My przy tobie jak nie widome dziadki. – zaśmiał się Niall.
- Furby, mów za siebie. – wypalił Styles.
            Najpierw zaliczyliśmy sklep muzyczny gdzie blondynek kupił sobie struny do gitary. Harry wyciągnął nas do fryzjera. Jak ja to kocham. Nad moimi kudłami nie da się zapanować. Rozczeszę je to już po pięciu minutach są poplątane. Super.
            Obcięliśmy końcówki a Niall je zafarbował bo zaczął jęczeć, że ma odrosty. Poszliśmy do Nando’s. Dostaliśmy karty i od razu popatrzyłam na sałaki. Grecka była najlepsza. Niall zamówił z Harrym kurczaki. Zjedliśmy i poszliśmy do supermarketu. Zobaczyłam, że mają świeże marchewki. Pycha jak ja je uwielbiam. Wzięłam pięć do woreczka i wrzuciłam do koszyka.
            Kiedy kierowaliśmy się do wyjścia na jednej z wystaw zobaczyłam cudną sukienkę bez pleców, w paski. Kocham paski.
- Możemy, wejść? – zapytałam.
- Nie błagam, - jęknął Niall.
- Plosze. – powiedziałam jak dziecko.
 - Tylko szybko.

- Dobra, pięć minut.
            Wskoczyłam do sklepu i od razu wzięłam odpowiedni rozmiar sukienki. Przymierzyłam ją i z uśmiechem na ustach zauważyłam, że jest dobra. Kupiła sobie jeszcze spódniczkę w paski, i brązowe szelki. Wszystko w jednym sklepie, żeby nie denerwować chłopców.
            Znalazłam chłopców i ruszyliśmy w stronę parkingu. Wsadziliśmy jeszcze zakupy do samochodu i sami zajęliśmy miejsca. Niall nie odpalił silnika.
- Ja chcę jeszcze do kina. – powiedział.
- Okey. – odparł Harry.
- Jestem za. – powiedziałam i wysiedliśmy z samochodu.
            Weszliśmy do kina i popatrzyliśmy na repertuar. Co drugi film to horror i nie było mi tak wesoło kiedy chłopcy oznajmili, ze idziemy na jeden z nich i to w 3d.
- Ej, ale ja po takich, rzeczach nie sypiam. – powiedziałam cicho.
- Oj tam, jakiś tam nędzny horror. – powiedział Styles.
- Hazza, jak się boi to oglądniemy coś co może grają w Sali dla VIP. Zawsze mówiłeś że przejdziesz się do tej sali. – pomógł mi blondynek.
- No niech wam będzie. – Harry poszedł na rękę.
            Wybraliśmy Uniwersytet Potworny. Uśmiałam się trochę ale Niall i Harry chyba więcej. Wyszliśmy z kina i jeszcze raz do Nando’s. Niall zamówił tym razem z połowę z karty dań… na wynos. Ja zadowoliłam się shakem z McDonalda.
            Wróciliśmy do domu ledwo utrzymując żarcie Nialla w rękach a ja do tego miałam jeszcze moje marchewki i ubrania które kupiłam. Weszliśmy z trudem do kuchni i jebnęliśmy wszystkim o stół. Wzięłam jabłko ze stołu i pobiegłam do siebie. Powiesiłam nowe ciuchy w giga szafie i ściągnęłam buty. Zostały mi jeszcze trzy ściany do pomalowania. Wyciągnęłam pędzle i namalowałam Mike Wazowskiego, tego małego z jednym okiem z potworów a obok machnęłam kreskówkową mnie, Nialla i Harreego, a za nami wielkiego Salivana. Zajęło mi to trochę nie powiem ale obraz był na całą ścianę i był bardzo śmieszny.
            Uśmiechnęłam się od siebie. Wyciągnęłam czerwony zeszyt i chwyciłam za pióro.
„Hejka tato
Wiesz chyba nie będzie tak źle, poznałam bliżej Harrego i Nialla, straszne wariaty. Są bardzo mili i świetnie bawiłam się mimo tej okropnej pogody. Mimo, że to przez Louisa sukces nie żyjesz to cieszę się, że poznałam te dwa głąby. Może uda mi się wybaczyć Lou. Może nie jest… może uda mi się o tym zapomnieć zważając na to, że nie wie dlaczego go tak nie lubię nie licząc licznych żartów które mi wykręcił, myśli że to tylko z tego powodu. Mam nadzieję, że jakoś się do niego przekonam ale to już ode mnie zależy.
Kocham Cię. Buziaki. „
            Zamknęłam zeszyt i chwyciłam worek moich marchewek. Zbiegłam na dół podśpiewując piosenkę Ed’a  Sheeran’a. Weszłam do kuchni i usiadłam przy Niallu, który dalej jadł swoje zakupy z Nando’s. Zaczęłam wsuwać marchewki.
- Chcesz? – zapytał blondyn chyba odruchowo.
- Nie dzięki, przecież nie jem mięsa. – uśmiechnęłam się.
- Sorki. – przeprosił.
- To nic.
            Do kuchni wpadła reszta zespołu łącznie z moim kuzynem który się wywalił. Poprawiłam okulary na nosie i uśmiechnęłam się do chłopców.
- On chciał ci coś dać? – zapytali chórem. – Z jedzenia?!
- No tak. Co w tym dziwnego.
- On się jedzeniem nie dzieli. – powiedzieli.
- Niall a masz jakąś sałatkę? – zapytałam.
- Gdzieś będzie grecka, i ewentualnie z makaronem lub brokułami. – powiedział z pełnymi ustami.
- Mogę?
- Bierz co chcesz.
            Zaczęłam szukać między torebkami i znalazłam grecką i plastikowym pudełku. Zajęłam się sałatą i mozarellą. Popatrzyłam na chłopaków którzy ślinili się na widok całego żarcia. Sięgnęłam po jedną marchewkę.
 - Louis orient! – krzyknęłam i rzuciłam warzywem.
            Chłopak złapał ją i od razu wsadził do buzi. Uśmiechnęłam się przyjaźnie. Jak zwykle nie dokończyłam sałatki i dojadł ją Niall.
- Jak on to spala? – Zapytałam Hazzę.
- To pytanie zadaje sobie wiele ludzi ale jeszcze nikt nie znalazł na to odpowiedzi. – odparł teatralnie.
            Usiedliśmy przed telewizor. Chłopcy włączyli jakiś film. Koło mnie klapnął Harry i Niall. Poprawiłam okulary na nosie i naciągnęłam rękawy granatowego swetra na dłonie i wystawały mi tylko końce palców.
            Dopiero po jakiś piętnastu minutach filmu kapnęłam się, że to jest horror. Zakryłam dłoniami twarz i starałam się skupić na wszystkim oprócz tego co dzieje się na ekranie. Taaa, flaki, oderwane głowy, i inne części ciała jakoś nie wprawiały mnie w radość. W połowie filmu nie wytrzymałam i wyszłam z salonu. Pobiegłam do pokoju i wyciągnęłam telefon. Wybrałam numer do Mirandy mojej przyjaciółki.
- Halo?
- Maya jak tam u kuzyna? – zapytała brunetka.
- Oglądają horror. – oznajmiłam.
- A ty jak zwykle wyszłaś co nie?
- Jakbyś mnie nie znała. – zaśmiałam się.
- Idź w Paryżu jest taka brzydka pogoda, pewnie nie lepiej od ciebie.
- Wpadła byś na tydzień?
- Pewnie.
- Czekaj sekundkę. – poprosiłam Mirandę.
            Wybiegłam na schody i wychyliłam się na dół.
- Louis?! Moja koleżanka przyjedzie na tydzień! – krzyknęłam
- No spoko! – wydarli się chórem.
            Chwyciłam telefon i oznajmiłam przyjaciółce, że może przyjechać na tydzień. Już za kilka dni będziemy się nudzić razem. Usiadłam na podłodze przed pustą ścianą i popatrzyłam w białą farbę. Machnęłam pędzlem pomarańczową kreskę. Po chwili powstał mały motyl na tęczowej róży. Uśmiechnęłam się do siebie.
            Nagle do pokoju wpadł Niall a ja się przestraszyłam.
- Nie rób tak. – poprosiłam.
            Niall się cofnął jakby go coś poraziło. Popatrzyłam na niego i zaczęłam się śmiać. Chłopak podszedł do ściany z swoją podobizną.
- Serio tak wyglądam? – zapytał.
- No trochę, ale to też moja wizja artystyczna. – zaśmiałam się.
            Usiadłam na łóżku i popatrzyłam na blondyna. Uśmiechnęłam się do niego i wyciągnęłam laptopa z pod poduszki. Włączyłam wyszukiwarkę po czym wstukałam One Direction informacje.
            Stek bzdur zaczął pojawiać się w kolumnach.
- Serio mało odpowiadasz w wywiadach? – zapytałam.
- He, czasami reporterzy pytają o takie rzeczy, że mi się przeklnie. – zaśmiał się.
            Popatrzyłam na niego z pode łba. Uśmiechnął się głupkowato usiadł koło mnie. Wlepił wzrok w ekran laptopa. Zaczął się śmiać kiedy pokazałam mu 69 informację o nim. Co za głupoty były powypisywane.
- Jak to jest być weganinem? – zapytał nagle.
- Co?! Czekaj, stop.. Nie jestem weganinem. Jestem wegetarianinem. – poprawiłam chłopaka.
- Czym to się różni?
- Wegani nie jedzą nic co pochodzi od zwierząt, czyli serów, jajek, mięsa. – powiedziałam. – Wegetarianinie nie jedzą tylko mięsa.
- Ty nie jesz…
- Tylko mięsa. – dokończyłam.
- Spokojnie, już ogarniam. – zaśmiał się. – idziemy na dół.
- Po co, jak tam zejdę to umrę ze strachu, wolę tu posiedzieć i posłuchać muzyki. – powiedziałam.
- Powiedz mi coś o sobie. – poprosił.
- Po co?
- Bo chcę wiedzieć.
- Mieszkałam chwilę w Londynie, potem się przeprowadziliśmy do Paryża. – powiedziałam w skrócie. – tata umarł jakieś… a ja wiem, może dwa lata temu. Zaczęłam malować i rysować w wieku 10 lat, moją ulubioną piosenkarką jest P!nk. To z resztą chyba widać. – pokazałam na ścianę z jednym z malowideł.  – Lubię śpiewać i tańczyć, ale nie robić tego publicznie. Raz wystąpiłam na szkolnym festiwalu, to jako jedyna musiałam śpiewać bis i do tego tańczyć plus owacje na stojąco. Nie byłam na ani jednym koncercie mojej idolki i bardzo tego żałuje. Co do Louisa, nie lubię go a z jakiego powodu wie tylko moja mam i ja i nikt chyba się nie dowie.  Nie słyszałam waszych piosenek, bo jak tylko słyszę w radiu „One Direction” to zmieniam stację. Lubię koty, nienawidzę przemądrzałych gwiazdeczek, czytaj Taylor Swift, Lady Gaga…i wiele innych osób. Czytam magazyny i generalnie nie wierzę w większości tych bzdur. Ale niektóre są prawdziwe chociażby takie, że Lou nienawidzi ojca. Mam przyjaciółkę Mirandę która tu przyjedzie na wasze nieszczęście jest Directioners i nie wie że to właśnie Loui jest moim kuzynem. Dziewczyna jest dobra we wszystkim ale nie jest w niczym najlepsza. To ona namawia mnie do szaleństw. Nie mam rodzeństwa, jest mi z tym dobrze, nie jestem pępkiem świata, nie lubię szkieł kontaktowych. Uwielbiam moje gogle i te wiszące na mnie ciuchy. W szkole jest jedna Kelsy której nie znoszę, jest Directionerką i lubi mi dokopać. Czasami mam ochotę wydrzeć się na tą jej mordę i powiedzieć co o niej sądzę i że to ja mam zajebistego kuzyna bo jest on właśnie tym fantastycznym Louisem Tomlinsonem, a pech chciał, że on jest jej faworytem. Chwali się, że ma kasę, a w rzeczywistości mam jej dwa razy więcej tylko po prostu jej nie wydaję, nie cierpię makijażu ani wysokich obcasów… - popatrzyłam na chłopaka. – Coś jeszcze?
- Nie chyba nic więcej.
- A i nie znoszę horrorów. – dodałam.
- Zdążyłem zauważyć.
            Zeszliśmy na dół do kuchni gdzie siedział Loczek z jakąś blondi, po chwili rozpoznałam w niej wielmożną deskę, pannę Taylor Swift. Wyciągnęłam z lodówki marchewkę a Niall zabrał z szafki żelki i poszliśmy do salonu. Usiadłam koło Louisa a Niall koło mnie.
            Udało mi się z kuzynem wynegocjować jakąś komedię albo film akcji. W ostateczności wyszło że ma być film „A więc wojna

2 komentarze: