czwartek, 5 września 2013

14. True Story Bro

Wspominałam już że nie lubię latać samolotem na dłuższą metę? Nie inaczej, ja się boję latać samolotem na inny kontynent. Ale ze mnie kretyn. Walizki wysłaliśmy do luku bagażowego i poszłyśmy na kawę. Wypiłam jedną choć po pięciu minutach wiedziałam że nie było to dobre posunięcie bo najlepiej jakbym poszła spać w samolocie. Chłopacy dali znać że za chwile odprawa więc chwyciłam torebkę i stanęliśmy w kolejce gdzie sprawdzali paszporty. Jak ja to uwielbiam, mimo że nie mam nic do ukrycia boje się przejść przez te pieprzone bramki. Położyłam torebkę na taśmie i sama przeszłam przez bramkę po czym dla pewności sprawdził mnie ochroniarz. Standardowo za pikało mi przy uszach.
- Kolczyki. – wyjaśniłam i podałam je ochroniarzowi który po raz kolejny przejechał mi wykrywaczem przed głową.
            Głucha cisza, wykrywacz nie za pikał więc wzięłam swoją torebkę i stanęłam z boku czekając na Mirandę. Dziewczyna dołączyła do mnie po pięciu minutach. Wsiadłyśmy do busa który przewozi pasażerów pod samolot. Po chwili gramoliłam się po schodkach do ogromnego jumbo jet’a. Zajęłyśmy miejsca w pierwszej klasie. Wyciągnęłam słuchawki i wsadziłam je do uszu. Odpaliłam Mp4 i wsłuchałam się w muzykę.
            Znajdowałam się między Mirandą a Pezz. Za nami był Niall z Lou i Harrym, a przed nami Liam, Dan i Zayn. Reszty nie zlokalizowałam, chociaż byłam pewna, że są gdzieś w pobliżu. Podkurczyłam nogi na siedzeniu. I wbiłam palce w nałokietniki fotela. Pezz popatrzyła na mnie pytającym wzrokiem.
- Boisz się? – zapytała blondynka.
- Tak.
- Ale jak leciałyśmy do Paryża to nie miałaś takiego problemu. – zauważyła.
- Fakt, bo nie leciałyśmy takim gigantem i tak daleko. – wyjaśniłam.
- Czego się jeszcze boisz? – zapytał Niall.
            W tedy do akcji wtrąciła się Miranda.
- Zapytaj raczej czego się nie boi, w tedy pójdzie szybciej.
- Dzięki Miranda za wsparcie, przyjaciółka cię pociesz a najlepsza przyjaciółka przygnębi. – warknęłam w jej stronę.
- True Story Bro. – zaśmiała się pod nosem i patrzyła dalej za okno.
- Mogę cię zabić? – zapytałam.
- Nie, he, he – zaśmiała się.
            Zamknęłam oczy i włożyłam słuchawki do uszu, usiłowałam zasnąć ale kawa wypita przed piętnastoma minutami nie pozwalała mi na to. Starałam się udawać że śpię ale nie mogłam, kofeina dawała się we znaki. Poprosiłam stewardesę o słuchawki do telewizorka i zaczęłam oglądać „Trzy metry nad niebem”. Popłakałam się oglądając ten film ale miałam to gdzieś. W końcu udało mi się zasnąć.

***
- Maya… - ktoś mnie szturchnął.
- Dajcie mi spokój. – mruknęłam.
- Pink na pokładzie. – usłyszałam i zerwałam się na równe nogi.
            Zobaczyła Mirandę, Perrie, Nialla i Zayna. Spiorunowałam przyjaciółkę wzrokiem.
- Ha, ha, ha… bardzo zabawne. – warknęłam.
- Jak inaczej miałam cię obudzić? – zapytała.
- Nie ważne.
- Mamy inną strefę czasową więc możesz pospać jeszcze w ciągu dnia. – wyjaśniła Perrie.
- I tak w nocy jestem bardziej aktywna. Jakoś mam tak od zawsze. – powiedziałam.
            Wyszliśmy z samolotu. Szczerze powiedziawszy w NY było około 16.00 czyli u nich to 4.00. Złapaliśmy taksówki i podaliśmy adres hotelu. Kiedy tylko znalazłam się w ogromnym apartamencie z trzema sypialniami od razu wgramoliłam się na łóżka i poszłam spać.
            Obudziłam się w nocy. Według tego zegarka była 2.00 a ja czułam się gotowa na zakupy i w ogóle wszystko. Przebrałam się i ogarnęłam włosy i weszłam do salonu gdzie siedziała Miranda z Perrie.
- Wy też nie możecie spać? – zapytałam.
- Jest różnica czasu między NY a Londynem. – mruknęła Perrie zapatrzona w ekran.
- Nie chce mi się tu tkwić. – jęknęłam.
- Przeszłabym się gdzieś. – dodała Miranda.
- O piątej rano będzie okey. – oznajmił Niall wchodząc do pomieszczenia.
            Serio? Nie mogli go ulokować gdzie indziej? Co za pech. Usiadłam na kanapie i popatrzyłam na Mirandę rozwiązującą psycho testy z gazet. Usiadłam koło niej i zaczęłam czytać tekst zadań. Potem testy robiły się coraz śmieszniejsze więc wyszło mi że będę miała piątkę dzieci i zamieszkam w Indiach. Padałyśmy ze śmiechu kiedy czytałyśmy rozwiązania.
- Ogarnij. – Miranda mnie szturchnęła. – Będę miała wredną teściową która będzie chciała mnie zabić. Lol.
- Idiotyzm, dajesz następny. – dotyczył pracy.
- Ha będę księgową jak ja z matematyki mam dwóję. – za śmiałą się Miranda.
- Ja będę architektem i z tym się zgodzę. – powiedziałam i przerzuciłyśmy na następną stronę.
- Uuuu znajomi. – oznajmiła Mi. – Czy znasz kogoś sławnego? Tak. – zaczęła czytać pytania.
W pewnym momencie zaczęłyśmy się śmiać.
- Na pewno bez trudu zaprzyjaźniła byś się z chłopakami z One Direction którzy wiecznie się uśmiechają i nie mają dość zabawy. Za pewne również stała byś się bliską przyjaciółką Perrie Edwards i Taylor Swift które lubią zakupy i muzykę… bla bla bla. – przeczytała Mi i zaczęliśmy się wszyscy śmiać.
            Dość długo schodziły te trzy godziny do wyjścia na zewnątrz więc nawet nie zauważyłam kiedy razem z Mirandą trzymałyśmy nogi na oparci kanapy. Popatrzyła za okno.
- Ej idziemy? – zapytałam.
- Jasne. – wszyscy się ożywili i zaczęli zbierać się na plażę.
            Wyszliśmy na pole i było dość rześko. Razem z Mirandą gadałyśmy o P!nk kiedy zobaczyłam plakat ogłaszający jej koncert. O boże.
- Mi! Popatrz! – pokazałam na plakat a dziewczyna się uśmiechnęła.
- Omg! – krzyknęła i podbiegłyśmy do ogłoszenie. – Cholera wyprzedane, szkoda.
- E nooo. Ja to mam pecha. Dobra będę umierać na plaży, jestem największą sierotą świata. – jęknęłam.
- Nie jest tak źle. – zaśmiała się Mia. – Mogłaś tu przyjechać i w ogóle nie wiedzieć że jest tu P!nk.
- Ta wielkie mi pocieszenie, chodźmy na tą plażę.
            Dogoniłyśmy naszą paczkę i znaleźliśmy fajne miejsce na plaży która była prawie pusta. Rozłożyliśmy koce i wszyscy rozebrali się do strojów. Usiadłam na kocu tyłem do Mirandy.
- Weź mi posmaruj plecy. – poprosiłam przyjaciółkę.
- Jak ty mi, później.
- Spoko nie mam z tym problemu. – powiedziałam i podałam Mirandzie krem.
            Potem położyłam się spać co okazało się słabym pomysłem. Obudziłam się na rękach kuzyna który stał w wodzie po kolana i się szeroko do mnie uśmiechał. Zaczęłam piszczeć i zostałam upuszczona do wody. Wydostałam się na powierzchnie i przewróciłam kuzyna do wody. W ten sposób powstała wojna która trwała do jakiejś dziewiątej rano.
            Poszliśmy na koce się powycierać i po opalać. Położyłam się na plecach i wsadziłam słuchawki do uszu. Wyjęłam szkicownik i zaczęłam coś rysować. Trochę się zasiedziałam bo kiedy skończyłam była już dwunasta ale w sumie to było kilka obrazków. Wstałam z koca i przeciągałam się.
- Idę się napić ktoś idzie?

- Ja zgłosiła się Dann i wstała z koca.

Podoba się? Mam nadzieję, szkoła się zaczyna więc będę miała mniej czasu na wymyśleniu tych kilku ostatnich rozdziałów. Nie bójcie się będę jeszcze pisać.
Zaczęłam opowiadanie w stylu Dark czy Black. Mam nadzieję że przeczytacie chociaż prolog i bo wszystkie notki są krótkie bo staram się dodawać rozdziały Codziennie
tu jest link http://just-cant-let-her-go-no.blogspot.com/ zapraszam do opowiadania Mentalist i o koment kocham was czytelnicy / Never Mind

poniedziałek, 2 września 2013

13. widzi pan tego chłopaka?

Wstałam około godziny jedenastej. Zrzuciłam rolki i zjadłam śniadanie. Jeden naleśnik z dżemem truskawkowym i bitą śmietaną a do tego mrożona kawa. Pycha. Pobiegłam się przebrać. Znalazłam czerwone koturny Mirandy i nagle wpadłam na pomysł. Wygrzebałam z szafy moje czarne podarte rurki i biały t-shirt. Nałożyłam moje okulary na noc i zaczęłam się męczyć z wyprostowaniem moich włosów. Złapałam za torebkę i wrzuciłam do niej portfel, dokumenty, książkę, szkicownik ołówek. Założyłam czerwony koturny mojej przyjaciółki i przeszłam się po pokoju. Były do przeżycia. Wyszłam z domu i złapałam busa. Wskoczyłam do środka i skasowałam bilet. Wysiadłam w centrum Londynu. Znalazłam budynek play’e i weszłam do środka. Podeszłam do lady i uśmiechnęłam się do konsultantki.
- Chciałam podpisać umowę. – uśmiechnęłam się.
- Abonament?
- Tak, mogłam bym zobaczyć listę telefonów? – zapytałam.
- Oczywiście. Pani niech sobie przeglądnie a ja w tym czasie przygotuje umowę. – uśmiechnęła się.
            Usiadłam na krześle i popatrzyłam na listę komórek do kupienia w raz z umową. Dobrze że stary numer miałam na kartę a nie abonament bo było by dużo roboty przy dezaktywowaniu numeru. Okazało się ze mogę wziąć Iphona 5. Umowa mi pasowała. Podeszłam do lady i poprosiłam panią o telefon.
            Szybko podpisałam umowę i otrzymałam kartę sim. Włożyłam ją do nowego telefonu i zapisałam od razu numery do kilku moich znajomych. Potem ruszyłam do galerii handlowej. Łaziłam po sklepach z celem znalezienia Mirandzie jakiegoś prezentu bo jej urodziny są już we wrześniu. Patrzyłam na sukienki, ale żadna nie była w jej stylu. Przy t-shirtach miałam problem który wybrać. W końcu wpadłam na pomysł. Ruszyłam w stronę jubilera. Na wejściu ktoś szturchnął mnie ramieniem.
- Przepraszam. – przeprosiła osoba pośpiesznie nie odwracając się w moją stronę ale zauważyłam rude loki pod kapturem. Cloe.
            Podeszłam do lady i się uśmiechnęłam. Zapytałam kobietę czy wykonają wisiorki na zamówienie.
- Oczywiście, imię?
- Tak. – potwierdziłam.
- Tu są szablony. – pokazała palcem na gablotkę. – Tu ma pani formularz zamówienia.
            Podeszłam do szybki zobaczyłam kilkanaście wisiorków z imieniem Amelia wykonanych różnymi czcionkami. W końcu wybrałam szablon gdzie pismo było gładko poprowadzone i nad ”i” było serduszko. Wypisałam formularz i zapłaciłam od razu za łańcuszek. Pożegnałam się z ekspedientką i wyszłam ze sklepu, no może nie do końca. Bramki zaczęły pikać. Grzecznie podałam ochroniarzowi torebkę i stanęłam aby mnie przeszukał, nie miałam nic do ukrycia. Tak myślałam.
            Nagle funkcjonariusz wyciągnął z torebki kolczyki z diamentami. Zrobiłam wielkie oczy skąd one się tu…
- Jest pani zatrzymana i oskarżona o próbę kradzieży. – oznajmił i skuł mi ręce z tyłu.
- Ale to jakieś nieporozumienie, nie widziałam tych kolczyków na oczy. – próbowałam się bronić.
- Każdy tak mówi. – zaśmiał się i sprowadził mnie do wozu policyjnego. Przekuł mi ręce do przodu i wpakował do samochodu. Byłam przerażona, skąd te kolczyki znalazły się u mnie w torebce przecież nawet nie podchodziłam do gabloty z kolczykami.
            Wysiedliśmy i zostałam zaprowadzona na komisariat. Jak zauważyłam, funkcjonariusze nie wiedzą co to kultura osobista. Zostałam posadzona na krześle komendanta i czekałam aż pojawił się koleś w niebieskim mundurze i odznaką.
- Imię nazwisko?
- Nie będę odpowiadać bez adwokata. – wypaliłam. – I mam prawo do jednego telefonu.
- Widzę że zna pani kodeks na pamięć.
- Ojciec był prawnikiem. – uśmiechnęłam się. – Może zna go pan Jeremi LaRoise?
- Słyszałem to nazwisko…tylko gdzie. Mniejsza z tym masz telefon. – powiedział i podał mi słuchawkę.
            Zakutymi rękami wstukałam numer do przyjaciółki. Przyłożyłam słuchawkę do ucha i usłyszałam sygnał.
- Halo?
- Miranda jest sprawa…

***
- Co się stało?! – moja przyjaciółka wbiegła do gabinetu i od razu puściła mordercze spojrzenie policjantowi.
- Usiłowała…
- Nie do pana mówię. – warknęła.
- Ktoś podrzucił mi kolczyki do torebki i usiłuję wytłumaczyć temu bałwanowi że tego nie zrobiłam.
- Chcę obejrzeć nagranie ze sklepu. – poprosiła moja przyjaciółka.
- Nie wiem czy to będzie… - do pokoju wszedł nie kto inny jak Niall. Posłałam Mirandzie wściekłe spojrzenie.
- Przepraszam, nie miał mnie kto przywieźć. – powiedziała mi do ucha.
- Tak jak mówiłem nie wiem czy mogę pani udostępnić nagra…
- Widzi pan tego chłopaka? On i jego kumple z pewnością mają adwokatów których pan nie przechytrzy, chcę nagranie. – poprosiła.
            Mężczyzna wyszedł z moją przyjaciółką z pokoju zostawiając mnie z Niallem sam na sam, zajebiście.
- O co poszło? – zapytał.
- Ktoś podrzucił mi te kolczyki…- pokazałam ruchem głowy na stolik. – do torebki.
- Nie fajnie…Od kiedy chodzisz na obcasach?
- To są koturny. – poprawiłam go szybko. – od dzisiaj. Znalazłam je w szafie, Mira je zostawiła.
- Fajnie wyglądasz. – zatkało mnie. Oblałam się rumieńcem.
- Dzięki. – szepnęłam i w tym momencie do pokoju wpadła Mira z zadowoloną miną. Policjant z niechęcią mnie rozkuł a ja od razu rozmasowałam nadgarstki. Trzymała coś mocno w ręce.
- Wszystko ustalone, jest okey. – uśmiechnęła się. – Do niezobaczenia. – warknęła do policjanta.
            Jakby teraz tupnęła nogą i powiedziała BU to facet by się wzdrygnął, jak ktoś z nią zadziera nie jest wesoło. Nie miałam ochoty gadać na głos przy Niallu więc wysłałam jej Sms.
            Po tej wiadomości całą drogę siedziałyśmy cicho. Wydostałam się z samochodu. Miranda rzuciła coś Niallowi i poszła za mną. Wpadłam do pokoju jak furia i od razu zakopałam się w poduszkach.
- Nienawidzę świata! – krzyknęłam w poduszkę i od razu zrobiło mi się lepiej.
- To się nazywa mieć nie fart. – zaśmiała się Miranda.
- Wiem, no ale co zrobić?
- Przydały by się wakacje, co nie?
- Na jakiejś słonecznej plaży, Karaiby, Egipt, Hawaje, Nowy York. Ugh! Takie wakacje miałam mieć, a nie kurde zalany Londyn. – Znowu wsadziłam głowę w poduszki- Życie jest nie sprawiedliwe!
            Poklepała mnie po plecach. Przycisnęła palce do mojej łopatki.
- Maya? Nie boli cię tutaj? – zapytała uciskając mięśnie na około łopatki.
- Bardzo często mam tam napięte mięśnie, boli jak cholera. – jęknęłam.
- Mam ciocię masażystkę. Mama miała teki problemy to nauczyła mnie masować. – oznajmiła. – usiądź.
- Nie chce mi się. – burknęłam do poduszki.
- Jak chcesz. – powiedziała i usiadła na moich placech okrakiem.
            Po chwili uciskała moje spięte mięśnie a ja tylko jęczałam z bólu. W pewnym momencie wbiła palec w napięty mięsień.
- Fuck to boli! – krzyknęłam.
- Ma boleć. Jak przestanie to daj znać.
            Ból powoli ustępował aż w końcu zniknął. Powtórzyła tą czynność kilka razy.
- Dlaczego masujesz mi drugą stronę?
- Porównuję napięcie mięśni. – uśmiechnęła się.
            Do pokoju wszedł Louis i Eleonor. Stanęli jak wryci kiedy zobaczyli mnie z Mirandą na plecach. Zaczęła się śmiać.
-Spokojnie ona mi robi tylko masaż. – powiedziałam i kuzyn się rozluźnił.
- To wyglądało naprawdę dziwnie. – zaśmiała się Elka.
- Możemy pogadać? – zapytał Louis.
- Jasne. – Miranda zeszła ze mnie i wyprostowałam się. Plecy mnie nie bolały.
- Słyszeliśmy jak rozmawiałyście o wyjeździe nad morze. I stwierdzam ze to dobry pomysł. Nowy York w sam raz. – uśmiechnął się kuzyn.
- Naprawdę? Nie wierzę ci! Nie zabrałbyś mnie do tego miasta. – powiedziała Eleonor udając obrażając się.
- Kotek bo nie prosiłaś. – zaśmiał się.
- Rzygam tęczą. – powiedziała Mira.
- Lool. Moglibyście nie tutaj?
- Dobra powiemy reszcie chłopcom i zabookujemy jakiś wypasione apartamenty. – powiedział kuzyn i wyszedł z mojego pokoju.
- Dziękujcie mi, ja kazałam mu podsłuchiwać. –zaśmiała się Eleonor i wszystkie zeszłyśmy na dół.

            Zaczęłyśmy się śmiać. Eleonor oznajmiła że mamy się szykować bo za pewne lot będziemy mieć za dwa dni. Miałam nadzieję że jedziemy do hotelu położonego blisko plaży. Uśmiechnęłam się na samą myśl o ciepłej plaży i słońcu

12. Taka kulka co cię wystrzeliwuje w pizdu wysoko

W samochodzie śmiertelnie się nudziłam, w jednym uchu miałam słuchawkę, a drugim słuchałam jak dziewczyny rozmawiają o wszystkim. Najgorsze było to, że w pozostałych dwóch samochodach siedzieli chłopcy i ruda małpa. W pewnym momencie rozmowy ucichły i popatrzyłam na dziewczyny.
- Maya o co chodzi? – zapytała Miranda.
- O nic. – westchnęłam.
- Coś cię gryzie. – powiedziała stanowczo Eleonor.
- Tylko to że ta ruda małpa jedzie z nami. – mruknęłam.
- Ja też nie jestem z tego faktu zadowolona. – stwierdziła Miranda – Możemy jej unikać cały wieczór, jak chcesz.
- Jestem za. – zgodziłam się.
- Mogę pochodzić z wami jak chcecie. – zaoferowała się Tay.
- Nie, zajmij się Harrym bo zrobi się zazdrosny. – powiedziała Mi.
            Wszystkie się zaśmiały i powróciły do rozmów. Danielle zjechała na parking za chłopcami. Zgasiła silnik a wszystkie odpięłyśmy pasy. Wypuściłam Mirandę z bagażnika i dziewczyna wyskoczyła i rozprostowała nogi.
- Zdzwonimy się. – oznajmił Louis i tyle go widziałam.
- Może najpierw koło młyńskie? – zapytała Miranda. – Coś spokojnego na początek co nie?
- Jestem za. – Uśmiechnęłam się i pobiegłyśmy po bilety.
            Kolejka była ogromna dla tego kupiłyśmy masę żetonów na różne atrakcje. Kiedy odeszłyśmy od kasy zaczęłyśmy się poważnie zastanawiać czy na pewno chcemy iść na młyn bo kolejki były nieziemskie. W końcu zdecydowałyśmy się na samochodziki. Wybrałam biały a Miranda niebieski.
- Uważaj! – krzyknęłam i walnęłam w Mirandę.
- Ach! Odegram się! – powiedziała i wjechała w mój samochodzik od tyłu.
            Obijałyśmy się non stop. Myślałam że będę całą po obijana bo tak mną rzucało. W końcu odłączyli zasilanie od autek i wyskoczyłam z samochodziku. Podbiegłam do mirandy i popatrzyłam a żetony.
- Co teraz?
- Może tak ta taka kula co ją wystrzeliwuje tak do góry? – zapytała.
- Dla mnie spoko. – powiedziałam i pobiegłyśmy do kolejki.
            Czekałyśmy z jakieś piętnaście minut, nie dużo bo ludzi było mało. Wskoczyłam do metalowej kuli i zapięłam się. Przyszedł techniczny i sprawdził dokładnie nasze zapięcia. Po chwili poczułyśmy jak kula się na ciąga.
- Jezu, Jezu, Jezu. – zaczęłam panikować.
            - Po chwili zostałyśmy wystrzelone wysoko w górę.
- Aaaaaaaa!!! – krzyknęłyśmy równo.
- Kurwa, kurwa, kurwa!!! – z naszych ust padały przekleństwa. – Fuck, Fuck, Fuck!!! O ja pierdole aaaaa!!! – dobrze że nie zgodziłyśmy się na uruchomienie kamerki.
            Kula w końcu się zatrzymała. Wyszłyśmy i miałam wrażenie że świat się kręci na wszystkie strony. Byłyśmy jak pijane. W końcu podeszłyśmy do lady ze słodyczami. Poprosiłyśmy o wodę, watę cukrową, mega żelki i sok pomarańczowy. Zjadłyśmy wszystko, tak strasznie mi się chciało pić więc kupiłyśmy jeszcze jedną butelkę wody. Po wypiciu zawartości znalazłyśmy toaletę.
- To co? Karuzela? – zapytała Mi myjąc ręce.
- Jasne. – wytarłam je ręcznik papierowy.
            Karuzela gwarantowała rzyganie po zakończeniu przejażdżki. Była to okrągła płyta gdzie były umieszczone jeszcze cztery płyty i na każdej z nich były po cztery wagoniki na dwie osoby i wszystko kręciło się w różne strony. Zajęłyśmy jeden z niebieskich wagoników. Kiedy ruszyliśmy zaczęłyśmy zdzierać sobie gardło jak nienormalne. Strasznie szarpało a Miranda bez przerwy wydzierała się do mnie abym oparła głowę o zagłówek to nie będzie tak latać. Posłuchałam jej dopiero na samym końcu. Wysiadłyśmy ale nie chciało nam się wymiotować.
- Popcorn? – zapytałam.
- Pewniak.
            Zjadłyśmy prażoną kukurydzę i stanęłyśmy w kolejce do strasznego domu. Serio się bałam. Raz schowałam się za Mirandą która zaczęła się śmiać. Ale kiedy dotarłyśmy do kolejnego zakrętu wyskoczył okropny pajac i Mi aż upadła ze strachu a ja się zaczęłam z niej śmiać.
            Po domu strachów był gabinet luster. Kiedy stanęłam przed lustrem które wychudza Mi powiedziała że mnie nie widać a ja się zaczęłam śmiać. Ale gabinet szybko nam się znudził. Znalazłyśmy szklany labirynt i to był koszmar. Ręce miałyśmy związane chustką którą miałam w torebce aby się nie pogubić, ale to ile razy rąbnęłyśmy w szybę było niesamowite.
            Kiedy się wydostałyśmy z szklanej pułapki zjadłyśmy pizzę wegetariańską i znalazłyśmy KamiKaze. Zapięłyśmy się i poczekałyśmy na start.
- No to jedziemy. – zaśmiałam się.
            Po chwili byłyśmy do góry nogami i było czadowo. Zaczęłam się śmiać razem z
Mirandą i robiłyśmy Gangam style a potem Harlamshake. Kiedy wysiadłyśmy Pobiegłyśmy na Extrime a potem na wodny rollercoaster. Spotkałyśmy tam Louisa i Eleonor.
- Na czym już byłyście? – zapytał mnie kuzyn kiedy jadłam czekoladę.
- Em… samochodziki, taka kulka co cię wystrzeliwuje w pizdu wysoko, gabinet luster, te takie kręciołki, kamikaze, Extrime, dom strachów…
- I zjadłyśmy z  dziesięć wat cukrowych, czekolad, popcornu, soków pomarańczowych, żelek gofrów i pizz.
- A coś zdrowego?
- Woda. – odparłyśmy razem.
- Po tym będziecie rzygać. – zaśmiała się Eleonor.
- Mam to gdzieś. – zaśpiewałam i pociągnęłam Mirandę do wagoniku.
            Do nas dosiedli się Eleonor z Louim.
- Czy nie zjadłyście za dużo cukru?
- Co? Nie, raczej…może jednak, nie wiem. – gadałam jak nakręcona. – Kiedy to rusza?
- Właśnie teraz. – oznajmił mi kuzyn i szarpnęło wagonikiem.
            Wyszłam z tego cała mokra a moje włosy oklapły.
- Egh! Nie dobrze mi. – jęknęłam i zgięłam się w pół.
            Zwymiotowałam żelkami i watą. Wyprostowałam się uśmiechnięta.
- Już mi lepiej! To co teraz?
- Chyba nic właśnie się zbieramy.
- Ale jest dopiero…- chciałam wyciągnąć telefon z kieszeni ale go tam nie znalazłam. – zgubiłam telefon. – oznajmiłam. – trudno, i tak był grat.
            Zaczęłam szczerzyć zęby do Mirandy. Uśmiechnęłam się i wskoczyła mi na plecy. Niosłam ją na barana aż do samochodu. Zrobiłyśmy sobie głupią sweet focię i wskoczyłyśmy do bagażnika.  Zaczęłam Brunetce pleść warkocza a ona związała mi włosy w wysokiego koka. Perrie patrzyła na nas jak na idiotki, ale to norma kiedy zajem tyle cukru, byłam naprawdę w dobrym nastroju. Myślałam, że ze świruję jak nie pójdę na rolki. Kiedy samochód się zatrzymał a ja popędziłam po rolki. Miranda biegła koło mnie. Bez przerwy robiłam przeplatankę albo piruety.
- Jestem taka nakręcona.
- Tak jak w tedy gdy się denerwujesz. – zaśmiała się Miranda i wyciągnęła kamerę i zaczęła mnie kręcić.
            Pokazałam jej język. Popatrzyłam w niebo, wszystkie gwiazdy były widoczne, było pięknie. Odjechałam trochę daleko od Mirandy więc postanowiłam wrócić do niej. Rozpędziłam się i wjechałam na nią. Wylądowałyśmy na ziemi.
- Schodź ze mnie pokrako. – zaśmiała się
- Odezwała się Lama. – pokazałam jej język się podniosłam.
- Na na, na na, - przedrzeźniła mnie.
- Ready or not?
 Here I come
 Where are you at, the night is young
 In the crowd, the music is loud
 When I'll find You! – Zaśpiewałam.
- Wow, nie słyszałam ani razu jak śpiewasz. – powiedziała zdumiona Miranda.
- Bo nie ,śpiewam, czasami coś tam zanucę. – powiedziałam z bananem na twarzy.
- Co to było, w sensie piosenka. – zapytała.
- Ready or Not. Poprawia mi humor, zawsze. Ready or not?
Here I come
Where are you at, the night is young
In the crowd, the music is loud
When I'll find You!
Ready or Not?
Here I come
I like your face 
Do you like my song?
Just sing it
la la la la la la la,
and I'll find you
Ready or not?
Ready or not – zaśpiewałam po raz kolejny.
- To co wracamy do domu?
- Jestem padnięta. – przyznałam. Całą drogę do domu nuciłam moją ulubioną piosenkę. Miranda zaczęła zapamiętywać tekst i wyła razem ze mną. W domu padnęłam na kanapę i zasnęłam z rolkami na nogach

                                                                                                                                                                   

Chciałam was uprzedzić, to opowiadanie miało być
wakacyjną przygodą, i planowałam je na max 20
rozdziałów nie więcej, musiałam was
poinformować, bo chcę się zabrać za naukę 
 w tym roku a nie zrobić wam niespodzianki
możliwe że zacznę pisać innego bloga
zaraz po tym jak ten się skończy ^^
buziaki :*