wtorek, 27 sierpnia 2013

11. Fuj! Niall to było obleśne weź nawet nie kończ!

Danielle, Taylor i Perrie postanowiły wrócić do swoich domów a ja z Eleonor i Mirandą stałyśmy aktualnie przed willą mojego kuzyna i jego kumpli. Przekręciłam zamek w drzwiach i usłyszałam charakterystyczne brzęknięcie. Pchnęłam lekko klamkę i weszłyśmy do przedpokoju. Zostawiłyśmy buty i kurtki.
- Chcecie coś do picia? – zapytałam kierując się do kuchni.
- Ja poproszę wodę. – powiedziała Eleonor.
- Sok pomarańczowy. – poprosiła Mira.
            Weszłam do kuchni i stanęłam jak wryta. Na krześle siedziała Cloe. O boże co ona tu robi. Podeszłam do lodówki i wyciągnęłam sok i wodę. Postawiłam wszystko na stole obok rudej a ta się tylko głupkowato uśmiechała.
- Słyszałam co zrobiłaś. – pochwaliła się.
- Nie rozumiem. – byłam zaskoczona.
- Słuchaj tknij mojego chłopaka jeszcze raz a obiecuję ci że matka cię nie pozna. – warknęła.
- Dla twojej informacji to Niall zaczął. – próbowałam się tłumaczysz.
- I jeszcze kłamiesz…
-Nie prawda! To Niall mnie po…
- Nie wymawiaj jego imienia. – wycedziła przez zęby i wstała od stolika.
- Bo co mi zrobisz?! – nie poznawałam samej siebie.
- Lepiej mnie nie prowokuj. – warknęłam.
- Słuchaj, Niall to mój kolega, czy tego czy nie…
            Wtedy poczułam ogromny ból pod okiem. Zakręciło mi się w głowie i przytrzymałam się blatu.
- Mówiłam, nie wymawiaj jego imienia! – krzyknęła.
            Do kuchni weszła Eleonor i Miranda. Stanęły jak wryte. Popatrzyły groźnie na Cloe i Obrzuciły ją wściekłym spojrzeniem.
- Opuść ten dom! – warknęła Eleonor.
- Ona zaczęła. – chciała się bronić ruda.
- Takie kity to możesz wciskać Niallowi, który widzi w tobie aniołka, ale ja nie jestem tępa. – warknęła. – Opuść ten dom albo pokażę nagranie z kamery chłopcom.
            Ruda zbladła i pośpieszni opuściła dom. Usiadłam na krześle. Kręciło mi się w głowie i bardzo bolało mnie miejsce uderzenia.
- Kurde, nie zejdzie ci to do powrotu chłopców. – powiedziała Mi.
- Nie mam zamiaru schodzić na dół. – mruknęłam. – Ała.
            Miranda dała mi lód abym trzymała go przy oku. Podeszłam do lustra. Ślad był okropny, pod moim okiem widniała jedna wielka, fioletowa śliwa. Nie wierzyłam, że można być tak wrednym. Bolało jak cholera. Podeszłam do apteczki i wyciągnęłam tabletki przeciw bólowe. Łyknęłam wszystko.
- Co za suka. – mruknęła Eleonor nakładając mi maść na siniaka.
- Możemy nikomu nie mówić że uderzyła mnie Cloe? – zapytałam.
- Jak chcesz to ukryć? – zapytała Miranda podając mi z powrotem lód.
- Emmm…upadłam na stolik w domu w Paryżu?
- Dobra to by podkreślało, że jesteś straszną fajtłapą. – westchnęła Eleonor.
- Tak wiem.
            Dziewczyny patrzyły na mnie wyczekująco.
- Kłamstwo ma krótkie nogi. – powiedziała Eleonor.
- Ale to ma sens, Niall nie uwierzy że Cloe ją uderzyła. – oznajmiła nagle Mi.
- Po za tym nie chcę by chodził smutny. – szepnęłam mając nadzieję że nie słyszały.
            Usłyszałyśmy brzęknięcie kluczy. Zrobiłam wielkie oczy i zaczęła we mnie rosnąć panika. Szybko się podniosłam i pobiegłam na górę. Miałam mały problem, klapa na strych była zamknięta ja jestem za niska.
- Miranda! – krzyknęłam.
            Dziewczyna przybiegła zaczęła skakać do klapy, chwyciła za uchwyt i zawiesiła się na niej po czym otworzyła klapę. Wybiegłam po schodkach i rzuciłam się na łóżko.
- Fuck! Ale to boli. – jęknęłam.
- Przeżyjesz.
- Zawołaj Elkę aby przyniosła lód.- poprosiłam.
- Elaaaaa!!! Przycieś wody z LODEM!!!  - krzyknęła głośno.
            Po chwili Eleonor znalazła się na strychu i zamknęłyśmy klapę aby nikt nie mógł tu wejść. Dziewczyna rzuciła mi lód i złapałam go w obie ręce. Przyłożyłam natychmiastowo do oka. Włączyłyśmy telewizor i zaczęłyśmy oglądać jakieś romanse. Wszystkie płakałyśmy, ale ja chyba najbardziej.
            Potem urządziłyśmy sobie maraton „Słodkie kłamstewka”. Około godziny pierwszej dziewczyny spały a mi się zachciało pić. Wydostałam się z pod poduszek i koców. Założyłam bluzę i kaptur na głowę. Włosy opadły mi na twarz zasłaniając siniaka. Otworzyłam klapę od strychy i zeszłam po schodkach. Zeszłam do kuchni.
            Czy ja zawszę muszę mieć takiego pecha i spotykać tego blondyna na każdym kroku? Weszłam do kuchni, chłopak widział moją twarz od prawej strony, bogu dzięki że nie widział sińca. Wyciągnęłam mleko i nalałam sobie do kubka po czym wsadziłam do mikrofalówki.
- Była Cloe jak wróciłyście?
- Była. – powiedziałam nie odwracają się do niego.
- Bo jak wróciliśmy…
- Zapytała czy będziemy siedzieć w domu do waszego powrotu, Eleonor powiedziała jej że jak chce może wrócić do domu. – powiedziałam.
- Mogłyście z nią pogadać.
- Spałyśmy. – kłamałam jak z nut.
- I teraz wstałaś?
- Boli mnie głowa od powrotu, przyszłam po tabletki. – wyjaśniłam grzebiąc w szafce.
            Przygotowałam porcję leków przeciw bólowych, mikrofala dała znać że mleko gotowe. Wyjęłam je, połknęłam tabletki  popiłam mlekiem.
- Fajnie było w Paryżu?
- Tak.
- Byłyście na zakupach?
- Tak.
- A jakieś zdjęcia?
- Też.
- A mogłabyś mi nie odpowiadać pół słówkami? – zdenerwował się.
            Dopiłam mleko i włożyłam kubek do zmywarki.
- Nie. – odparłam.
            Chłopak chwycił mnie za nadgarstek i odwrócił mnie do siebie, szybko spuściłam głowę. Byłam w tarapatach, nie lubię kłamać, a chłopak jest o krok od zobaczenia mojej śliwki. Zaczęłam w środku panikować. Zaczęłam nerwowo ruszać nogą i w myślach błagałam aby dziewczyny zeszły na dół.  „ Aaaaaa” to były całe moje myśli.
- Możesz na mnie popatrzeć.
- Nie? – Jezu, Jezu, Jezu.
- Maya, proszę.
            Co miałam zrobić, pewnie i tak czy siak prędzej czy później sam by podniósł moją głowę więc się poddałam. Skapitulowałam i podniosłam głowę. Chłopak widząc moją śliwę zbladł.
- Co się stało?
- W domu, w Paryżu Miranda rozlała wodę, poślizgnęłam się i wyrżnęłam o stół. – powiedziałam ułożoną wcześniej w głowie formułkę.
- Nie wieżę ci, Maya czy ktoś próbował cię zgw…- nie dokończył bo odskoczyłam od niego jak poparzona.
- Fuj! Niall to było obleśne weź nawet nie kończ! Jezu teraz będę miała przez ciebie koszmary po nocach. – powiedziałam z obrzydzeniem. – Faceci, same problemy, zostanę lesbijką- skończyłam wypowiedź.
            Blondyn patrzył na mnie zaskoczony. Wzięłam butelkę wody z szafki i wróciłam do pokoju. Ale akcja, teraz na pewno mi uwierzy, że wyrżnęłam o stół. Ale że gwałt serio, że ktoś spróbował mnie zgwałcić, z tym że  będę miała koszmary mówiłam poważnie, a z homoseksualizmem to tak żeby się odjebał, pomimo tego że nie chciałam aby to zrobił. Wcisnęłam się na kanapę między Mirandę a Eleonor i położyłam się spać. Już po chwili żeglowałam po krainie Morfeusza.
           
            ***
            Kiedy wstałam rano, dziewczyny nie było. Podniosłam się i zaczęłam szukać lodu, który był już dawno pod postacią wody. Wzięłam worek z wodą i wylałam wszystko za okno. Siatkę wywaliłam do kosza. Wzięłam prysznic i ułożyłam moje blond kudły Związałam je w kucyk a grzywkę ułożyłam na bok. Poprawiłam okulary na nosie i wyszłam owinięta samym ręcznikiem. Założyłam podarte rurki, białą koszulkę z napisem „Let’s have a great party”, a na nią narzuciłam za durzą bluzę… nie ważne kogo.
            A tak w ogóle skąd mam tą bluzę??? Nie ważne. Posmarowałam siniaka żelem i zeszłam na dół. Pierwsze kroki skierowałam do kuchni gdzie siedziały dziewczyny z Louisem i Harrym. Uśmiechnęłam się na dzień dobry i podeszłam do szafki, po czym wyjęłam płatki.
- Kurde musiało boleć. – zagwizdał Harry.
- No i tak było – westchnęłam.
- Chcesz? Coś przeciw bólowego? – zapytał Louis.
            Podeszłam do lodówki i otworzyłam drzwiczki.
- Tak. – chłopak się podniósł i podszedł do szafki.
            Usiadłam przy stole i zabrałam się za jedzenie. Wiedziałam że nie do jem, nie miałam apetytu aby teraz jeść. Odniosłam talerz do zlewu. Wszyscy poszliśmy do salonu. Po chwili do pomieszczenia wmaszerował Niall z Cloe. Wstałam z kanapy z zamiarem opuszczenia salonu.
- Fajna śliwka. – Cloe uśmiechnęła się złośliwie.
- Spoko cycki. – dogryzłam jej. – Ile zapłaciłaś u chirurga?
- Ugh! – tupnęła noga a ja zadowolona pobiegłam do pokoju.
            Po chwili dołączyła do mnie Miranda. Popatrzyła na mnie podejrzliwie.
- Kiedy ostatnio jadłaś? – zapytała mnie. – Nie licząc dzisiejszego śniadania.
- W Paryżu lody i popcorn. – wypaliłam i zorientowałam się po chwili co powiedziałam. – Nie mam anoreksji.
- Chodź na wagę. – poprosiła.
- Mi, mam niedowagę. – uprzedziłam ją. – Dużą.
- To dlaczego nie jesz?
- Nie jestem głodna. – westchnęłam.
- Maya, to nie jest zdrowe, błagam cię jedz więcej.- prosiła.
- Mira! Nie jestem głodna, zrozum, jak będę chciała to pójdę coś zjeść. – skarałam przyjaciółkę.
- Nie ważne. – powiedziała. – Nieźle kurde pojechałaś Cloe.
- To było genialne! – powiedziała Eleonor wchodząc do pokoju.
- A co miałam zrobić. Eleonor, powiedz że blefowałaś z nagraniem. – poprosiłam.
- Nie, chłopcy mają monitoring w każdym pomieszczeniu w domu z wyjątkiem pokoi prywatnych i łazienek. – oznajmiła. – Sala z kamputerami jest w piwnicy a wejście w piwniczce z winem.
- Oni coś takiego mają?! – byłam zdziwiona.
- Wejście jest w ogrodzie. – zaśmiała się. – Chodźcie. – chwyciła mnie za rękę i pociągnęła mnie na dół. Wyszłyśmy do ogrodu. Eleonor odsunęła grilla który zastawiał drewniane drzwi. W środku było bardzo dużo wina a Elka wskazała na drzwi na końcu Sali. Aż mi się nie chce wierzyć że oni mają aż tak pogmatwany system dojścia do monitoringu.
- To jest chore. – stwierdziłam wchodząc do pomieszczenia z komputerami.
- Też im to powiedziałam, ale się tym nie przejęli. – wypaliła Eleonor.
            Usiadła na krześle przy jednym z kompów. Odpaliła folder z plikami zapisanymi o otworzyła film z wczorajszego wieczoru. Film pokazywał moją i Cloe kłótnię. Po chwili oberwałam od Cloe. Wow dziwnie to wyglądało od boku.
- Powiedz słowo a pokażę to nagranie. – powiedziała i zgrała je na telefon.
- Nie dzięki. – uśmiechnęłam się.
- Wracamy?
- Tak odparłam, chcę jeszcze pospać, , to pewnie przez te przeciw bólowe. – powiedziałam zmęczona.
- To idziemy, wieczorem ma przyjechać Tay, Pezz i Dan

. Mam nadzieję że Cleo sobie gdzieś pójdzie. – powiedziała Eleonor. – Ej a co powiedziałybyście na wesołe miasteczko?
- Wesołe? Jak tam mogę iść do smutnego, nudnego, głupiego, ale na wesołe nie mam jakoś nastroju. – mruknęłam pomagając Eleonor zastawić drzwi do piwniczki grillem.
            Weszłyśmy do domu a ja od razu pomaszerowałam do pokoju i walnęłam się na łóżko. Nie zasypiałam długo.

***
- Wstawaj, wstawaj, wstawaj! – zaświergotała mi Pezz nad uchem skacząc po łóżku. – Jedziemy do wesołego miasteczka! Wszyscy, czyli ty też.
- Perrie, boli mnie brzuch, darujcie sobie. – poprosiłam.
- Okres to nie wymówka, wstawaj. – zwlekła mnie z łóżka. – W sumie możesz tak jechać. Fajnie wyglądasz. Kogo to bluza?
- Nie ważne.

- Dobra zbieraj się. – zarządziła rzucając mi moje trampki w kleksy.

sobota, 24 sierpnia 2013

10. Halo! Ziemia do głupków!


- Słuchaj, mam coś zajebistego na mp4. – powiedziała i wsadziła mi słuchawkę do uszu.
            Usłyszałam Best Song Ever. Bardzo fajnie nagrana ale kiedy tylko usłyszałam głos blondyna wyrwałam słuchawkę z ucha. Do oczu napłynęły mi łzy. Miranda popatrzyła na mnie po czym przytuliła się.
- No już. – pogłaskała mnie po włosach. – Słuchaj co ci powiem.
- No dajesz. – wytarłam łzy.
- Jest ruda, je strasznie dużo i mówi że ciągle ćwiczy żeby to pozrzucać chociaż ja twierdzę, że ma bulimię. Nie jest utalentowana, umie i wyłącznie gotować…
- A ON lubi jeść. – jęknęłam.
- Czekaj, je mięso, nie lubi małych dzieci, nabija się z Irlandczyków i nie podoba się jej gra na gitarze. – wyliczyła.
- Przecież Niall uwielbia grać na gitarze i małe dzieci. I jest Irlandczykiem. – powiedziałam.
- Ona o tym nie wie. Chłopcy wyszli jesteśmy same w domu. – popatrzyła ukradkiem na drzwi.
- Dziewczyny i ta ruda też tu jest prawda? – zapytałam.
            Do pokoju wpadła Eleonor, Tay, Pezz i  Dann. Wyglądały jakby przed czymś uciekały.
- Kryjcie się! – syknęła Pezz.
- Przecież nie wie o tym pokoju. Trzeba by było otworzyć klapę na strych a ja ją zamknęłam. – szturchnęła ją Danielle.
- Dobra, dobra. – Usiadły na ziemi. – Mów co się stało.
- Nic. – powiedziałam przyciskając kolana o brody. – Czemy tu przyszłyście.
- Ona jest gorsza ode mnie. – syknęła Eleonor. – Rozumiem jestem chamska ale ta jędza się masakrycznie rządzi i mówi takie rzeczy, że głowa boli, i trzeba wziąć pod uwagę, ze w ogóle nie pasuje do Nialla.
- Patrz co zrobiła. Eleonor ty to ty a ja to Cloe. – powiedziała Pezz i wstała.
            Eleonor oparła się o moje biurko i zaczęła wcinać owoce z rana. Pezz wydęła usta, zgięła rękę w łokci jakby miała torebkę. Podeszła do Eleonor kręcąc biodrami jak dziwka po czym żując gumę oparła się jedną ręką o blat biurka i wypięła biodro.
- Wiesz że owoce są tuczące? Jest w nich dużo cukrów. – zaskrzeczała.- Pójdzie ci w tyłek i jeszcze Louis cię rzuci.
            Eleonor odeszła od stolika a Pezz zaczęła się rozglądać na strony po czym jak świnia zaczęła wpieprzać owoce. Wybrzuszałam oczy.
- Boże. –westchnęłam.
- A teraz mów. – poprosiła Eleonor.
- Miranda…- popatrzyłam na nią.
            Mira opowiedziała dziewczynom co się stało. Poczułam jak znowu napływają mi łzy do oczu. Miranda mnie przytuliła a potem Eleonor.
- Od kiedy jesteś dla mnie miła? – zapytałam.
- Odkąd ta ruda małpa siedzi dole – powiedziała.
- No siostro, jest ciężka sprawa. – westchnęła Danielle.
- I to bardzo. – jęknęłam.
- Widać że jesteś zakochana po same uszy. – powiedziała Pezz.
- O ile nie wyżej. –zaśmiała się Mira.
- Raczej wyżej. – oznajmiłam
            Siedziałyśmy w moim po cichu do późna i potem spałyśmy wszystkie u mnie.
***
            Rano wstałam i zeszłam na dół i nigdzie nie było Cloe. Stwierdziłam, że bardzo dobrze. Zjadłam jedno jabłko i wróciłam do pokoju. Obudziłam dziewczyny. Wygoniłam je z pokoju. Wzięłam prysznic w mojej małej łazience i wróciłam do pokoju wycierając włosy. Założyłam bokserkę z rękami odbitymi na miejscy piersi i krótkie spodenki. Założyłam okulary. Otworzyłam laptopa i weszłam na tweetera. Popatrzyłam na wszystkie interakcje i powiadomienia. Była masa podziękowań od Trekstock i w ogóle że ładnie maluje jakby nie wiedzieli.
            Wpadłam na mały pomysł. Wstukałam stronę Londyńskiego lotniska i wyszukałam bilety do Paryża. Ostatnie sześć biletów. Ja, Miranda, Perrie, Eleonor, Danielle i Tay. Uśmiechnęłam się pod nosem. Zbiegłam na dół  poszukiwaniu dziewczyn. Znalazłam je w salonie razem z Harrym, Lou i Liamem.
- Możemy sobie zrobić wycieczkę? – zapytałam.
- Gdzie i kiedy tylko chcesz. – powiedział Louis z uśmiechem na twarzy.
- Jutro, do Paryża i tylko sześcioosobowy zestaw dziewczyn. – powiedziałam.
- Co?! No dobra, nie gdzie i tylko kiedy chcesz. – oznajmił.
- I jeszcze przewodnik? – mruknął Styles.
            Parsknęłam śmiechem.
- Przewodnik? Po Paryżu?
- No tak. – był zaskoczony moją reakcją.
- Wystarczy zapłacić za lot. – powiedziałam.
- To będziecie spać na ulicy?- zapytał Liam.
- Halo! Ziemia do głupków! – pomachałam im przed twarzą. – Mieszkam w Paryżu.
            Chłopcy zrobili face palma a dziewczyny się z nich śmiały.
- To akurat jest was szóstka, weźmiecie Cloe. – uśmiechnął się Niall wchodząc do salonu.
            Wstałam za kanapy.
- Ruda nie jedzie. – syknęłam do niego wychodząc z salonu.
            Pobiegłam do pokoju i zakupiłam bilety. Nie miałam ochoty schodzić na dół, gdzie znajduje się ON. Wysłałam do dziewczyn SMS.
            JUTRO Paryż, zacznijcie pakowanie :*
            Co ja nic o żadnym Paryżu nic nie wiem. ~ Mira
            No to wiedz, biegnijcie się pakować.
           
            Po chwili usłyszałam trzask drzwi. Dziewczyny musiały wybiec z domu. Wyciągnęłam ogromną walizkę i zaczęłam się do niej pakować. Potem zadzwoniłam do mamy.

***
            Wyszłyśmy z paryskiego lotnika poszłyśmy na postój taksówek. Pojechałyśmy dwoma bo nie zmieściłybyśmy się do jednego samochodu. Miranda do jednej a ja do drugiej. Podałam adres taksówkarzowi.
- Panienki pierwszy raz w Paryżu? – zapytał francuz.
            Powtórzyłam pytanie dziewczynom.
- Ja jestem stąd a one pierwszy raz. – uśmiechnęłam się.
- To miło, że ściągasz do nas turystów.
- Coś trzeba zrobić żeby rozsławić nasze miasto, a nasz drogie panie to światowe gwiazdy. – powiedziałam.
- Naprawdę?
- Perrie. – pokazałam na przyjaciółkę. – Jest piosenkarką, a Eleonor modelką.
- A rozmawia pan z artystką która uzbierała siedemdziesiąt pięć tysięcy za trzydzieści obrazy. Na swojej pierwszej aukcji w życiu. – rzuciła Eleonor.
- Ty umiesz francuski?! – byłam zdziwiona.
- Po części, ty nawijaj. – poprosiła.
            Rozmawiałam z francuzem całą drogę. Miałam naprawdę dobry humor i cieszyłam się z pobytu w moim mieście. W planach miałam zabrać dziewczyny na mega zakupy, do restauracji na wieży Eiffela oraz do znajomej projektantki mody. Facet był bardzo zadowolony z faktu, że nas wiezie. Oczywiście bez przerwy zastanawiałam się co tam u Mirandy Dann i Taylor.
            Wysunęłam nogi z samochodu i wyskoczyłam z samochodu. Podeszłam do taksówki która stanęła za nami. Zapukałam w okienko. Szyba się opuściła i zobaczyłam Mirandę szeroko uśmiechnięta
- Czy my się znamy?
- Nie ale prowadzę ankietę i chciałam się zapytać czy woli pani pizzę od lodów? – kontynuowałam żarty.
- Tak. Wolałabym lody a najlepiej od Da Gucciego.
- No to idziemy?
- Już zanieśmy do domu walizki.
            Wszystkie wysiadłyśmy z samochodu i zapukałyśmy do drzwi mojego domu. Otworzyła mi moja mam i była nieco zszokowana moim widokiem. Uściskała mnie.
- Dziewczynki co wy tutaj robicie?
 - Przyjechałyśmy, musiałyśmy odpocząć od chłopców, a zwłaszcza ja. – westchnęłam. – Idziemy na lody o Da Gucciego, a potem wrócimy. Dwie dziewczyny zostaną ze mną w domu a Mirka weźmie pozostałe.
- Dobra musisz im pokazać cały Paryż. – mama wygoniła mnie z domu.
            Weszłyśmy z kamienicy i poszłyśmy do mojej ulubionej lodziarni. Popatrzyłam na dziewczyny i podałam im kartę deserów. Patrzyły na menu ale chyba nie rozumiały co tam pisze.
- Nic nie rozumiecie, prawda?
- No nie bardzo. – zaśmiała się Pezz.
- Więc tak. -Chwyciłam kartę i pokazałam zdjęcie deseru. – Malinowy świat, lody malinowe z bitą śmietaną, malinami, polewą malinową. Aż do przesłodzenia, nie polecam, przez tydzień rzygałam malinami. Czekoladowe cudo jest dobre. Straciatella, tiramisu, czekolada i wanilia, bita śmietana, okruchy czekolady i rurka z czekoladą…
- To ja biorę! – krzyknęły wszystkie a ja się na nie popatrzyłam.
- Okey to ja też. – zaśmiałam się.
            Weszłam do cukierni i podeszłam do kasy. Uśmiechnęłam się do właściciela. Złożyłam zamówienie i wróciłam do koleżanek. Dziewczyny były pochłonięte rozmową. A ja zaczęłam jeździć palcem na około szklanki.
- Maya, dalej myślisz o Niallu? – zapytała Danielle.
- Ech… nie mogę inaczej. – jęknęłam.
- Nie przejmuj się nim. – Eleonor poklepała mnie po plecach.
- Ale ja nie myślę o nim tylko o niej. Jest okropna, i ohydna a mimo wszystko on z nią jest. – mruknęłam. – Co ze mną nie tak? Chyba nie jestem brzydsza od niej…
- Jezu! Maya nawet tak ci nie wolno myśleć! Przecież  jesteś ładniejsza i mądrzejsza od niej. – Miranda poderwała się na równe nogi. – Ona nie ma szans na związek z Niallem, nie zna go tak dobrze jak ty. Nie spędziła z nim czasu ile ty, więc mi nie bredź o ich związku bo tego się tak nawet nie da nazwać.
- Miranda ma rację ten rudzielec nie zna Nialla. Ona nienawidzi Irlandczyków i gitar, jak tylko Niall się dowie babka pójdzie w cholerę. – oznajmiła Taylor.
- Dobra, muszę coś porobić żeby o tym zapomnieć, może potem wieża Eiffela? – zapytałam.
- Dobra. – uśmiechnęły się.
            Po zjedzeniu lodów wróciłyśmy do domu. W garażu stały cztery skutery, nie wiem dlaczego aż tyle, ale wystarczyły by nam trzy. Ja z Mirandą i Taylor prowadziłyśmy a reszta dziewczyn robiła zdjęcia czemu tylko się dało.  Uśmiechałam się od ucha do ucha.
            Robiłyśmy też zdjęcia  z rąsi i sweet focie. Pod wieżą zrobiłyśmy sobie sesję i od razu wstawiłyśmy fotki na TT. Wyciągnęłam je jeszcze na zakupy. Były takie uradowane z nowych ciuchów że nie sposób było się nie śmiać. Każda z dziewczyn miała przynajmniej po dziesięć toreb. Musiałyśmy uważać jadąc na skuterach bo torby były masakrycznie durze.
            Po całym dniu na mieście przyjechałam do domu. Pokazałam dziewczynom gdzie będą spały i zeszłam do kuchni. Zrobiłam kolację i zabrałam kilka filmów. Wróciłam do Dann i Eleonor.
            Włączyłam jakieś romansidło i usiadłam z dziewczynami na moje łóżko. Wszystkie zajadałyśmy popcorn. W pewnym momencie film wyglądał jak moje życie. Po prostu główna bohaterka miała tak samo popieprzone z chłopakiem. W oczach zaczęły mi się kręcić łzy. No i po raz kolejny wybuchłam płaczem psując sobie cały wyjazd z Londynu.  Eleonor sięgnęła po pilota i wyłączyła film a Dan już mnie przytulała. Elka podała mi chusteczki i od razu wydmuchałam nos.
- Maya musisz się wziąć w garść, przecież będziesz z nim mieszkać jeszcze nie całe trzy tygodnie, pokaż że gówno cię to obchodzi i i będziesz go miała dla siebie. – powiedziała Eleonor.
            Popatrzyła na nią spode łba. To nie było głupie, ale skąd ona to…
- Skąd masz ten pomysł?
- Błagam cię! Wiesz ile ja się starałam żeby być z Louisem, można powiedzieć że wywinęłam skórę na lewą stronę żeby z nim być. Kurde to ile lasek się za nim uganiało to był koszmar. A teraz nikogo wokół niego nie ma. Robi normalnie zdjęcia z fankami ale wiem że mnie kocha. – powiedziała.
-Serio się o niego starałaś? Po tym co usłyszałam w kiblu to mi się nie chce wierzyć. – mruknęłam.
- To ty… przepraszam ale była w tedy na ciebie wściekła, Louis nawiał o tobie i twoim przyjeździe dobre dwa tygodnie przed faktem dokonanym a potem o tym że świetnie malujesz i rysujesz, i że się zmieniłaś, i o tym że jesteś wegetarianinem. –wyjaśniła.
- Też bym się na siebie wkurzyła. – powiedziałam.
- Dobra to co jak głowa do góry?
- Postaram się.
- Bilety powrotne są na kiedy?- zapytała Dannielle.
- Za dwa dni wracamy. – wypaliłam.
- No to mamy tylko czterdzieści osiem godzin na zrobienie zajebistych fotek. – powiedziała Eleonor. – Nauczę cię chodzić w obcasach i będziesz miała takie stylizacje że mama cię nie pozna.
- Mam się bać? A tak w ogóle obcasy? Nienawidzę ich, Tay próbowała mi jakieś kupić to wykręciłam kostkę i Nia…i ktoś musiał mnie nosić na rękach. – jęknęłam.
- Będzie milion fotek tylko ciebie. Zobaczysz będzie fajnie. – zaśmiała się Elka.
- Dobra można spróbować. Tylko ja nie mam żadnych takich fajnych ciuchów.
- Z tego co wiem spokojnie założysz ubrania Taylor czyli moje też. – powiedziała Danielle.
- Robi się co raz ciekawiej. – powiedziała Eleonor.
***


            Siedziałam w samolocie i oglądałam moje zdjęcia. Było ich naprawdę dużo. Każde było inne i superowe. Może i przez dwa dni byłam lalką barbie w rękach pięciu dziewczyn ale było fantastycznie. Najwięcej zdjęć miałam mimo wszystko razem z Mirandą.





piątek, 23 sierpnia 2013

9. Niall!

*/Perspektywa Mayi/*

            Szłyśmy w milczeniu. Nie miałam ochoty nawet wspominać co się tam zdarzyło, ale pewnie  nieuniknione. To ON mnie pocałował, nie ja jego, ale ten pocałunek… wszystko na około nas przestało istnieć, nie zwracałam uwagi na nic innego poza Niallem. Te jego błękitne oczy, malinowe usta i blond włosy… A potem ta Cloe. Ona jest… ładna i chuda, chudsza ode mnie, nie nosi okularów. Za pewne jest zdolniejsza ode mnie i nie jest wegetarianinem i może chodzić z Niallem do Nando’s i zjeść z nim wszystko co zechce…
            Na samą myśl o moich kompleksach zaczęłam się rozklejać. Już po raz drugi rozpłakałam się tego wieczoru. Chciałam znaleźć się już w mieszkaniu i przebrać się w dresy i spać najlepiej przez kilka dni. Nie wychodzić z domu i nie patrzyć na słońce i nie spoglądać na pary idące ulicą, trzymające się za ręce.
            Miranda otworzyła drzwi domieszkania a ja od razu pobiegłam do pokoju. Ściągnęłam tą cholerną sukienkę i od razu cisnęłam nią w kąt pokoju. Miałam ochotę wymazać z pamięci wszystko z tego pieprzonego wieczoru. Ubrałam grube dresy i wpakowałam się po kołdrę mojego nowego łóżka. Schowałam głowę w poduszkę i rozpłakałam się.
            Usłyszałam trzask zamykanych drzwi. Podniosłam głowę i ujrzałam moją najlepszą przyjaciółkę. Usiadłam przytulając poduszkę. Pociągnęłam nosem a Miranda podała mi chusteczki. A potem się do niej przytuliłam i zaczęłam płakać.
- Maya, powiedz mi, czy warto płakać z powodu jednego chłopaka? – zapytała podnosząc mnie ze swoich kolan.
- To zależy jaki chłopak. – powiedziałam.
- To mam pomysł, zagrajmy w skojarzenia. – poprosiłam. – Emmm… cola.
- Picie… - wychlipałam
- Restauracja…
- Jedzenie…- powiedziałam wiedząc, że zbiera mi się na płacz.
- Nando’s
- Niall! – ryknęłam płaczem.
            Teraz nie mogłam się pohamować, wybuchłam płaczem na dobre. To było okropne. Dlaczego jestem taką ofiarą losu. Jak przydarzy mi się coś niesamowitego, a zaraz potem takie nieszczęście. Boże.
- Jezu, Maya, powiedz mi chociaż co się wydarzyło. – poprosiła.
- Wyszłam na korytarz, musiałam ochłonąć, bo wydawało mi się, że mogłam fruwać po tej aukcji jakbym dostała skrzydeł. Niall chciał mi pogratulować a ja nawijałam o tym jaka jestem szczęśliwa. Kiedy się uspokoiłam i przestałam skakać chłopak stanął na przeciwko mnie… chwycił moją twarz w ręce po czym mnie pocałował. – dalej płakałam. – Resztę znasz.
            Poczułam jak durne szkła kontaktowe zaczynają drażnić moje oczy. Wyciągnęłam je sprawiając, ze wszytko było rozmazane chociaż i tak było tylko nieco gorzej bo moje oczy były przepełnione łzami.
- W mojej torebce ma okulary. Podasz mi je? – zapytałam.
            Po chwili widziałam nieco ostrzej
- A wiesz co jest najgorsze… że…że…że ja się chyba zakochałam. – powiedziałam przez płacz.
- To nic złego się zakochać.  – próbowała mnie pocieszyć.
- Tylko, że ja się zakochałam w chłopaku który ma dziewczynę! – dalej płakałam. – Dużo lepszą ode mnie ładniejszą, zdolniejszą.
- Maya, Maya stop! Nikt nie może być ładniejszy i piękniejszy od ciebie, a już na pewno zdolniejszy. Pamiętasz, obraz który machnęłaś w pierwszej klasie gimnazjum. Kiedy się zaprzyjaźniłyśmy, zaraz po przeprowadzce? Wygrał konkurs plastyczny dla osób powyżej piętnastego roku życia! Jaka trzynastolatka bije na łopatki piętnastolatków?! – próbowała mnie pocieszyć.
- Ale ona na pewno je mięso!
- No a ty jesteś na tyle wytrzymała, że go nie jesz. I spróbuj wpaść w depresję to pożałujesz że wzięłaś mięsu do ust. Pamiętasz drugą klasę gimnazjum. Jadłaś mięso a potem wymiotowałaś, nawet nie próbuj go wziąć do ust. – pogroziła.
- Ale w tedy…
- Miałaś okropnego doła! Słuchaj będę mieć na ciebie oko, ale jak tylko się dowiem, że wymiotowałaś bo zjadłaś to pieprzone mięso to będziesz mieć mnie na głowie dzień i noc. – oznajmiłam. – Weź się prześpij. Mamy być rano w domu. Jak chcesz możemy rozmawiać i wyłącznie po francusku.
- Dobra. Dobranoc. – powiedziałam jej po czym zdjęłam okulary i zakopałam się poduszkami.
            Przez długi czas rzucałam się z boku na bok, aż w końcu zasnęłam ze zmęczenia.

***
- Miranda, nie wejdę tam. On tam będzie i… - zaczęłam się jąkać.
- No skończysz?
- Ona pewnie też. – dokończyłam.
            Stałyśmy przed drzwiami mojego wakacyjnego domu. Miałam na sobie spodnie od dresu, za durzą bluzę i moje ogromne okulary. Włosy miałam związane w koka który rozwalał się tworząc coś le palma.
            Zrobiłam krok do tyłu i poprawiłam okulary na nosie.
- Jesteśmy tutaj, wlekłyśmy się przez pół miasta, nie mam ochoty wracać. Poza tym Louis dzwonił rano, że mam cię tutaj dostarczyć. – oznajmiła i nacisnęła klamkę.
            Zarzuciłam kaptur na głowę i szybko przebiegłam na schody. Nie miałam ochoty pokazać się reszcie domowników. Wpadłam do pokoju i trzasnęłam drzwiami i rzuciłam się na łóżko
            Rozległo się pukanie. Popatrzyłam na drzwi.
- Kimkolwiek jesteś nie naciskaj klamki i odejdź od drzwi. – powiedziałam.
            Mimo moich protestów Louis wszedł do pokoju z tacą. Postawił jedzenia na biurku i usiadł koło mnie na łóżku.
- Chcesz pogadać? – zapytał. – Cokolwiek stało się…
- Louis nawet mi nie przypominaj. Chcę pobyć sama.- oznajmiłam..
- Dobra smarku. – rozczochrał mi włosy. – Masz to zjeść. – powiedział.
            Wyszedł z pokoju zostawiając mnie samą. Popatrzyłam na tacę. Sałatka owocowa, woda i koktajl. Nie miałam ochoty jeść. Wypiłam wodę a koktajl i krojone owoce odstawiłam. Spojrzałam na drzwi od garderoby. Były lekko uchylone i zobaczyłam płótno. Podniosłam się z łóżka i podeszłam powoli do drzwi. Odsunęłam je i sięgnęłam po materiał.
            Było to najmniejszy materiał jaki był możliwy więc położyłam go na kolanach. Chwyciłam za paletę z farbami i pędzel. Tło zrobiłam na biało. Potem nie wiem czemu namalowałam czarnym kolorem czarne serce. Kiedy emocje mnie ponoszą potrafię przesadzić jeśli chodzi o moje rysunki. Tak było i tym razem. Serce było jak z porcelany, połamane i pokruszone a z jego wnętrza wylewała się krew.
            Popatrzyłam na obrazek. Położyłam je na parapecie. Znalazłam moją torbę. Była w niej masa ołówków wszystkich grubości. Kilkanaście gumek do mazania i z cztery szkicowniki których nigdy nie dokończyłam. Rysuje w tym który wyciągnę a do tego na losowych stornach.
            Wrzuciłam do torby słuchawki i telefon. Założyłam za durzą bluzę i moje trampki. Zeszłam po cichu na dół. Byłam tak cicho, że nikt nie zauważył mnie jak wychodzę. Włożyłam słuchawki do uszu i ruszyłam ulicą. Po chwili zaczął padać lekki kapuśniaczek.  Nałożyłam kaptur na głowę i szłam dalej nie przejmując się małym deszczykiem.
            Po pół godziny marszu znalazłam się w parku. Usiadłam pod drzewem i wyciągnęłam jeden ze szkicowników. Po chwili trzymałam w ręku jeden z ołówków, jeden trzymałam w zębach, jeden za uchem a dwa w koku. Wolałam mieć ołówki w pewnych miejscach a nie gdzieś obok siebie. Nie było szans ich zgubić.
            Skończyłam i oddaliłam zeszyt na długość wyprostowanych rąk. Przedstawiał fragment ścieżki biegnącej koło skarpy i samotnego drzewa, w tle widać jakiś zamek. Uśmiechnęłam się do siebie. Schowałam zeszyt z powrotem do torby i wciągnęłam świeże powietrze nosem. Podniosłam się. Miałam ubabrane spodnie od mokrej trawy i szczerze powiedziawszy miałam to gdzieś. Przewiesiłam torbę przez ramię. W słuchawkach szła jedna z moich ulubionych piosenek P!nk. „Fackin’ Perfect”. Uśmiechnęłam się pod nosem.
            Wróciłam do domu. Wszyscy oprócz Nialla, siedzieli w kuchni i jedli kolację. Podeszłam do lodówki i wyciągnęłam butelkę zimnej wody. Nalałam sobie jej do szklanki. Do pomieszczenia wszedł blondyn i ta ruda.  Spuściłam głowę i wyszłam z pomieszczenia starając się nie patrzyć w oczy blondyna.
            Wybiegłam na górę. Znalazłam czerwony zeszyt i wyciągnęłam pióro. Wybazgrałam datę wpisu.
„Cześć tato
Ostatnio dostałam okropnej załamki. Po raz pierwszy się zakochałam bez granic. A to nie wszystko, chłopak mnie pocałował a zaraz potem przedstawił mi swoją dziewczynę. Ale on jest miły, opiekuńczy zabawny. Najfajniej jest w tedy kiedy idziemy do galerii handlowej. Niall musi zatrzymać się w każdej restauracji. Jego żołądek nie ma dna zje wszystko co leży na stole. Umie grać na gitarze klasycznej, elektrycznej, akustycznej,  basowej, barokowej i elektroklasycznej*. I zawsze podobają mi się jego buty… i oczy, i  uśmiech i włosy, i usta. Boże, widzisz tato? Chyba się zakochałam… nawet nie chyba tylko na pewno! A najbardziej boli to że ma dziewczynę, ładniejszą ode mnie! Czuje się źle stojąc przy niej. Ma takie ładne kręcone włosy i nie ma okularów i nie jest wegetarianinem, a Niallowi to pewnie na rękę i myśli że jest fajniejsza ode mnie.
            Do pokoju wpadła Miranda z małym uśmieszkiem na twarzy.






*Wiem, że Niall gra na sześciu gitarach tylko nie wiem na jakich więc wybrałam najpopularniejsze  

sobota, 17 sierpnia 2013

8.O jak słodko

Przeczytajcie notkę pod rozdziałem plizzz


*/ Perspektywa Mirandy/*
           
Już od rana siedziałam u May aby jej pomóc się przygotować fizycznie i psychicznie. Poprawiałam bez przerwy burzę jej blond kudłów.  I stwierdzam, ze ma włosy nie do ogarnięcia.
Przez cały dzień łaziłam za moją przyjaciółką z prośbą aby się nie ruszała bo chcę jej coś zrobić. Albo poprawić włosy, albo paznokcie, albo sukienkę.
- A do niej te buty. – pokazałam przyjaciółce białe obcasy.
- Coo? – było widać, że nie jest zadowolona z mojego wyboru.
            Unikała obcasów jak ognia. Nie lubiła ich i w ogóle nie nosiła. Miałam nadzieję, że chociaż na taką ważną okazję je założy ale nic z tego.
- A mogę te? – zapytała wyjmując pudełko z szafy.
            Otworzyła wieko i pokazała mi nowiutkie, białe conversy. Popatrzyłam na nią z pode łba.
- Rób co chcesz. – westchnęłam i podeszłam do toaletki przyjaciółki.
            Zaczęłam wyciągać potrzebne mi kosmetyki z szufladki. Wszystko po układałam. Tym między innymi różnimy z Mayą. Ja Lubię mieć porządek a ona artystyczny nie ład. Ciężko będzie nam to pogodzić w nowym mieszkaniu. Oczywiście w jej pokoju jest artystyczny chaos, choć znając życie, rozbebeszy go w pięć minut. Nie żeby miała syf w pokoju tylko wchodząc do jej świata nie da się ogarnąć gdzie co leży. Lokalizacja czegokolwiek jest nie możliwa, no tylko Maya potrafi wykopać co zechce, normalnie jakby czarowała.
            Do pokoju wszedł Louis. Wyszczerzył gały na swoją kuzynkę. Ja się zaśmiałam.
- Gdybyśmy nie byli spokrewnieni to złapałbym cię za tyłek.  – zaśmiał się a Maya spiorunowała go wzrokiem.
- Już się zamykam. – powiedział. – Od której nad nią siedzisz?
- Odkąd się tu pojawiłam. Ona jest jak dziecko, wiecznie gdzieś łazi. – westchnęłam.- Nie mogę nad nią zapanować. Jedyne co jej się spodobało od rana to sukienka którą jej wybrałam.
- Jak była mała to też się zachowywała jakby wypiła z dziesięć kubków kawy. – zaśmiał się brunet. – Gdzie ona jest?
- Mayka! – krzyknęłam i wybiegłam z pokoju.
            Zbiegłam na dół i znalazłam blondynkę w salonie rozmawiającą z Tylor i Jade. Chwyciłam ją za rękę i zaciągnęłam do pokoju. Nie była zadowolona faktem, że tkwi w jednym miejscu.
- Siadaj. I bardzo cię proszę, nie wychodź już nigdzie, bo do jutra nie skończę a masz być gotowa na szóstą. – poprosiłam ciężkim głosem.
- Mira! Kiedy ja nie mogę, jestem taka podekscytowana tym wieczorem że zaraz zacznę łazić po ścianach! – powiedziała z prędkością światła.
- Serio? Myślałam, że już zaczęłaś- mruknęłam pod nosem i wyjęłam lokówkę bo po raz kolejny blondi rozwaliła sobie włosy.
            Fryzurę utrwaliłam lakierem do włosów. Maya już chciała wstać kiedy ją posadziła z powrotem na krześle.
- Teraz makijaż. - oznajmiałam.
            Po pół godziny maltretowania jej pozwoliłam jej zejść z krzesła. Udałam się do łazienki gdzie Maya trzymała biżuterię. Uklękłam przy szafce pod umywalką i otworzyłam drzwiczki. Zdjęłam z półki drewnianą szkatułkę z wygrawerowaną różą na wieku. Otworzyłam ją i zaczęłam przeglądać jej zawartość. Znalazłam piękny naszyjnik z gwiazdką i kolczyki składające się z piórek białych i niebieskich. Nie mogłam się również powstrzymać aby nie wyciągnąć pierścionka z napisem „Love”.
            Zamknęłam szkatułkę i odłożyłam ją na miejsce. Wróciłam do pokoju i pokazałam May co wybrałam. Zbladła na widok pierścionka. Ale wpadłam, pewnie od jej taty.
- Jak chcesz mogę go wymienić. – zasugerowałam.
- Nie, jest w porządku, to jeden z moich ulubionych. – uśmiechnęła się.
- Oki. – zapięłam jej naszyjnik na szyi i kazałam założyć jej kolczyki bo nie chciałabym przez przypadek jej czegoś zrobić.
            Podałam przyjaciółce trampki. Założyła je i kazała mi usiąść na krześle. Popatrzyłam na nią pytającym wzrokiem. Pobiegła do garderoby. Po chwili wróciła i rzuciła kilka rzeczy na łóżko.
            Zaczęła upinać mi włosy w koka. Włożyła w niego rzemyk z lilią.
- Ty wiesz że nie idę, na wystawę. – powiedziałam.
- Wiesz co?! Chcesz mnie zostawić w takim ważnym dniu? – zapytała z udawaną złością.
- Dobra rób co chcesz.
            Utrwaliła moje włosy lakierem po czym przyniosła mi buty i sukienkę. Miałyśmy ten sam rozmiar ciuchów i buta więc mogła mi dać swoje rzeczy bez problemu. Tylko, ze ona nie lubiła takich ciuchów więc skąd ona je wytrzasnęła. Wolałam nie wnikać. Ubrałam to co mi podała i szybko nasunęłam szpilki na swoje nogi. Rzuciła mi torebkę pasującą do stroju.
            Zeszłyśmy na dół i weszłyśmy do salony gdzie wszyscy byli już ubrani do wyjścia. Najlepiej mieli chłopcy, bo nie założyli smokingów tylko luźne ciuchy jak na swój koncert.
- Myślałem, że nie idziesz. – palnął Zayn.
- Ja też nie. – zaśmiałam się.
            Weszliśmy do samochodów i pojechaliśmy do centrum Londynu. Do budynku weszliśmy od zaplecza. Załapaliśmy windę i wyjechaliśmy na samą górę. Wystrój był troszeczkę poważny i zebrała się sama śmietanka towarzyska. Nie byłam z tego faktu zadowolona.
- Trzymaj się mnie. – powiedziała Pezz, zaraz po tym jak zgubiłam Mayę.
- Jestem za. – jęknęłam patrząc na tych ludzi.
            Podeszłyśmy do stolika z jedzeniem i poczęstowałyśmy się ponczem. Z kieliszkami w rękach podeszłyśmy pod ścianę przy oknie i oparłyśmy się o nią.
- Popatrz do przodu. – poprosiła Perrie. – Tam siedzą politycy, pośrodku biznesmeni i od nich można wyciągnąć najwięcej kasy na taki aukcjach, później są gwiazdy, czyli my, ale pomimo, że dużo zarabiamy niektórzy są super skąpi. – oznajmiła.- i potem osoby z poza ludzi z wyższych sfer.  
- Czyli ja.
- Nie, ty jesteś jako sława, bo przyszłaś jako osoba towarzysząca One Direction, łapiesz?
- Powoli zaczynam. Mayka? Jest w sławach.
- Dziesięć punktów za spostrzegawczość. – zaśmiała się.
- Dla mnie to jest jakaś makabra jeśli chodzi o życie gwiazd. – jęknęłam.
- Uśmiechnij się. – szturchnęła mnie blondynka z sztucznym uśmiechem na twarzy. – Fotograf na drugiej.
            Od razu pokazałam banana na twarzy. Na scenę wyszli nasi znajomi i zaczęli śpiewać. W normalnych okolicznościach zaczęła bym piszczeć, ale odkąd znam chłopców prywatnie uspokoiłam się i przestałam reagować jak prawdziwa Directioner.
            Perrie patrzyła z zachwytem na Zayna. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Nie ma to jak patrzyć jak przyjaciele pracują a zarazem świetnie się bawią.
            Zaśpiewali kilka piosenek i na scenę wyszedł organizator. Zapowiedział, że rozpoczyna się aukcja na cele charytatywne, przedstawił moją przyjaciółkę która nieśmiało wyszła na scenę. Wyglądała bardzo uroczo w tej sukience, trampkach i rumieńcem na policzkach.
- O jak słodko. – zaśmiała się Perrie.
- Bardzo. – dodałam i dalej patrzyłyśmy na aukcję.
            Wszystkie obrazy zaczynały od tysiąca funtów. Wręcz byłam zdziwiona kiedy pierwszy z obrazów dobił piętnastu tysięcy. Potem ceny były coraz wyższe aż, dla mnie ogromne. Zaczęłam się zastanawiać czy to dlatego, że to aukcja charytatywna czy dlatego że obrazy są takie ładne.
            Razem z Pezz zalewałyśmy się ponczem. Później koło nas pojawili się chłopcy z zespołu i razem z nami postanowili wychłeptać cały poncz.
- Nie źle jej idzie. – powiedział Louis.
- Ten obraz namalowała w wieku dwunastu lat. – wypaliłam.
- Piękny. – powiedziała Eleonor ni stąd ni zowąd.
            Wszyscy popatrzyli na nią spode łba, no z wyjątkiem Lou.
- No co? – zapytała. – Nie podoba się wam?
- Nie, znaczy… tak, ale… - za jąkał się Harry.
            Wszyscy wiedzieli że Elka nie trawi May więc chyba to byłą normalna reakcja w takiej sytuacji. Dalej oglądaliśmy aukcję. Pod koniec aukcji poszłam z Pezz do kibelka. Umyłam ręce i poprawiłam makijaż. Wróciłyśmy do Sali gdzie panował straszny harmider. Cała sala wrzała. Trzymając się z Pezz za ręce aby się nie pogubić znalazłyśmy Malika.
- Widziałeś Mayę?- zapytałam Mulata.
- Wyszła tamtędy. – pokazał wyjście na korytarz.
- Chodźmy jej pogratulować. – powiedziałam do Perrie.
- Dobra. – uśmiechnęła się i zaczęłyśmy się przeciskać między ludźmi.
            Szło nam dość mozolnie bo ludzi było jak psów. Ktoś kogoś szturchnął, potem zgubiłam Pezz, po piętnastu minutach szukania znalazłam ją stojącą przy drzwiach którymi wyszła Maya.
            Wyszłyśmy na korytarz i zamarłam. Nie wiedziałam czy płakać ze szczęścia i się śmiać. Na środku pustego korytarza stała moja przyjaciółka razem z Niallem i … całowali się! Szczęka powędrowała od razu w dół. Nie tylko ja była zdziwiona Perrie wyglądała na równie zaskoczoną co ja.
            Odsunęli się od siebie a Mayka oblała się rumieńcem. W tedy ktoś przepchnął się koło mnie szturchając mnie ramieniem.
            Była to ruda dziewczyn o masakrycznie kręconych włosach. Rzuciła się blondynowi w ramiona a on był widocznie zakłopotany.
- Kotuś! Byłeś rewelacyjny! – krzyknęła.
- Maya… to moja dziewczyna Cloe. – powiedział blondyn drapiąc się za głową. Widać było na jego twarzy zakłopotanie, a poza tym od kiedy on ma dziewczynę?! Do jasnej cholery całował się z Mayką! 
- Ja chyba już pójdę. – powiedziała cicho moja przyjaciółka i wyszła z korytarza.
            Ogromna złość we mnie buzowała. Jak mógł zrobić coś takiego, najpierw całuje a potem przedstawia swoją dziewczynę. Cykając we mnie bomba wybuchła.
            Podeszłam powolnym krokiem ze słitaśnym uśmieszkiem na twarzy do Nialla. Popatrzyłam z pogardą na dziewczynę.
- Cloe? Tak? – zapytałam a ta pokiwała głową. – Proszę cię zrób kroczek w tył.
            Posłuchała się. Zrobiłam zamach i dałam chłopakowi mocno z liścia. Został tylko ślad czerwonej ręki na jego policzku.
- Pamiętaj to moja przyjaciółka i skrzywdź ją jeszcze raz to cię wykastruje, rozumiesz? – wycedziłam przez zęby.
            Rzuciłam mu jeszcze spojrzenie pełne nienawiści i pobiegłam za przyjaciółką. Zjechałam windą i wybiegłam na pole. Szła ulicą. Dogoniłam ją i chwyciłam za rękę. Odwróciła gwałtownie głowę. Po jej policzkach spływał czarny tusz do rzęs. Cała drżała a policzki nie tylko były umazane od tuszu jak i podpuchnięte od łez.
- Chodźmy do ciebie. – poprosiła słabym głosem i ruszyła w stronę naszego mieszkania.


_________________________________________________________________________________

Za pewne nie wszyscy się tego spodziewali hehe.
Już wróciłam i pracuję nad dalszymi rozdziałami
I mam ważne pytanie.
Czy kotś wykonałby dla mnie szablon