Danielle,
Taylor i Perrie postanowiły wrócić do swoich domów a ja z Eleonor i Mirandą
stałyśmy aktualnie przed willą mojego kuzyna i jego kumpli. Przekręciłam zamek
w drzwiach i usłyszałam charakterystyczne brzęknięcie. Pchnęłam lekko klamkę i
weszłyśmy do przedpokoju. Zostawiłyśmy buty i kurtki.
-
Chcecie coś do picia? – zapytałam kierując się do kuchni.
- Ja
poproszę wodę. – powiedziała Eleonor.
- Sok
pomarańczowy. – poprosiła Mira.
Weszłam do kuchni i stanęłam jak
wryta. Na krześle siedziała Cloe. O boże co ona tu robi. Podeszłam do lodówki i
wyciągnęłam sok i wodę. Postawiłam wszystko na stole obok rudej a ta się tylko
głupkowato uśmiechała.
-
Słyszałam co zrobiłaś. – pochwaliła się.
- Nie
rozumiem. – byłam zaskoczona.
-
Słuchaj tknij mojego chłopaka jeszcze raz a obiecuję ci że matka cię nie pozna.
– warknęła.
- Dla
twojej informacji to Niall zaczął. – próbowałam się tłumaczysz.
- I
jeszcze kłamiesz…
-Nie
prawda! To Niall mnie po…
- Nie
wymawiaj jego imienia. – wycedziła przez zęby i wstała od stolika.
- Bo co
mi zrobisz?! – nie poznawałam samej siebie.
- Lepiej
mnie nie prowokuj. – warknęłam.
-
Słuchaj, Niall to mój kolega, czy tego czy nie…
Wtedy poczułam ogromny ból pod
okiem. Zakręciło mi się w głowie i przytrzymałam się blatu.
-
Mówiłam, nie wymawiaj jego imienia! – krzyknęła.
Do kuchni weszła Eleonor i Miranda.
Stanęły jak wryte. Popatrzyły groźnie na Cloe i Obrzuciły ją wściekłym
spojrzeniem.
- Opuść
ten dom! – warknęła Eleonor.
- Ona
zaczęła. – chciała się bronić ruda.
- Takie
kity to możesz wciskać Niallowi, który widzi w tobie aniołka, ale ja nie jestem
tępa. – warknęła. – Opuść ten dom albo pokażę nagranie z kamery chłopcom.
Ruda zbladła i pośpieszni opuściła
dom. Usiadłam na krześle. Kręciło mi się w głowie i bardzo bolało mnie miejsce
uderzenia.
-
Kurde, nie zejdzie ci to do powrotu chłopców. – powiedziała Mi.
- Nie
mam zamiaru schodzić na dół. – mruknęłam. – Ała.
Miranda dała mi lód abym trzymała go
przy oku. Podeszłam do lustra. Ślad był okropny, pod moim okiem widniała jedna
wielka, fioletowa śliwa. Nie wierzyłam, że można być tak wrednym. Bolało jak
cholera. Podeszłam do apteczki i wyciągnęłam tabletki przeciw bólowe. Łyknęłam
wszystko.
- Co za
suka. – mruknęła Eleonor nakładając mi maść na siniaka.
-
Możemy nikomu nie mówić że uderzyła mnie Cloe? – zapytałam.
- Jak
chcesz to ukryć? – zapytała Miranda podając mi z powrotem lód.
-
Emmm…upadłam na stolik w domu w Paryżu?
- Dobra
to by podkreślało, że jesteś straszną fajtłapą. – westchnęła Eleonor.
- Tak
wiem.
Dziewczyny patrzyły na mnie
wyczekująco.
-
Kłamstwo ma krótkie nogi. – powiedziała Eleonor.
- Ale
to ma sens, Niall nie uwierzy że Cloe ją uderzyła. – oznajmiła nagle Mi.
- Po za
tym nie chcę by chodził smutny. – szepnęłam mając nadzieję że nie słyszały.
Usłyszałyśmy brzęknięcie kluczy.
Zrobiłam wielkie oczy i zaczęła we mnie rosnąć panika. Szybko się podniosłam i
pobiegłam na górę. Miałam mały problem, klapa na strych była zamknięta ja
jestem za niska.
-
Miranda! – krzyknęłam.
Dziewczyna przybiegła zaczęła skakać
do klapy, chwyciła za uchwyt i zawiesiła się na niej po czym otworzyła klapę.
Wybiegłam po schodkach i rzuciłam się na łóżko.
- Fuck!
Ale to boli. – jęknęłam.
-
Przeżyjesz.
-
Zawołaj Elkę aby przyniosła lód.- poprosiłam.
-
Elaaaaa!!! Przycieś wody z LODEM!!! -
krzyknęła głośno.
Po chwili Eleonor znalazła się na
strychu i zamknęłyśmy klapę aby nikt nie mógł tu wejść. Dziewczyna rzuciła mi
lód i złapałam go w obie ręce. Przyłożyłam natychmiastowo do oka. Włączyłyśmy
telewizor i zaczęłyśmy oglądać jakieś romanse. Wszystkie płakałyśmy, ale ja
chyba najbardziej.
Potem urządziłyśmy sobie maraton
„Słodkie kłamstewka”. Około godziny pierwszej dziewczyny spały a mi się
zachciało pić. Wydostałam się z pod poduszek i koców. Założyłam bluzę i kaptur
na głowę. Włosy opadły mi na twarz zasłaniając siniaka. Otworzyłam klapę od
strychy i zeszłam po schodkach. Zeszłam do kuchni.
Czy ja zawszę muszę mieć takiego
pecha i spotykać tego blondyna na każdym kroku? Weszłam do kuchni, chłopak
widział moją twarz od prawej strony, bogu dzięki że nie widział sińca.
Wyciągnęłam mleko i nalałam sobie do kubka po czym wsadziłam do mikrofalówki.
- Była
Cloe jak wróciłyście?
- Była.
– powiedziałam nie odwracają się do niego.
- Bo
jak wróciliśmy…
-
Zapytała czy będziemy siedzieć w domu do waszego powrotu, Eleonor powiedziała
jej że jak chce może wrócić do domu. – powiedziałam.
-
Mogłyście z nią pogadać.
-
Spałyśmy. – kłamałam jak z nut.
- I
teraz wstałaś?
Przygotowałam porcję leków przeciw
bólowych, mikrofala dała znać że mleko gotowe. Wyjęłam je, połknęłam
tabletki popiłam mlekiem.
- Fajnie
było w Paryżu?
- Tak.
-
Byłyście na zakupach?
- Tak.
- A
jakieś zdjęcia?
- Też.
- A
mogłabyś mi nie odpowiadać pół słówkami? – zdenerwował się.
Dopiłam mleko i włożyłam kubek do
zmywarki.
- Nie.
– odparłam.
Chłopak chwycił mnie za nadgarstek i
odwrócił mnie do siebie, szybko spuściłam głowę. Byłam w tarapatach, nie lubię
kłamać, a chłopak jest o krok od zobaczenia mojej śliwki. Zaczęłam w środku
panikować. Zaczęłam nerwowo ruszać nogą i w myślach błagałam aby dziewczyny
zeszły na dół. „ Aaaaaa” to były całe
moje myśli.
-
Możesz na mnie popatrzeć.
- Nie?
– Jezu, Jezu, Jezu.
- Maya,
proszę.
Co miałam zrobić, pewnie i tak czy
siak prędzej czy później sam by podniósł moją głowę więc się poddałam.
Skapitulowałam i podniosłam głowę. Chłopak widząc moją śliwę zbladł.
- Co
się stało?
- W
domu, w Paryżu Miranda rozlała wodę, poślizgnęłam się i wyrżnęłam o stół. –
powiedziałam ułożoną wcześniej w głowie formułkę.
- Nie
wieżę ci, Maya czy ktoś próbował cię zgw…- nie dokończył bo odskoczyłam od
niego jak poparzona.
- Fuj!
Niall to było obleśne weź nawet nie kończ! Jezu teraz będę miała przez ciebie
koszmary po nocach. – powiedziałam z obrzydzeniem. – Faceci, same problemy,
zostanę lesbijką- skończyłam wypowiedź.
Blondyn patrzył na mnie zaskoczony.
Wzięłam butelkę wody z szafki i wróciłam do pokoju. Ale akcja, teraz na pewno
mi uwierzy, że wyrżnęłam o stół. Ale że gwałt serio, że ktoś spróbował mnie
zgwałcić, z tym że będę miała koszmary
mówiłam poważnie, a z homoseksualizmem to tak żeby się odjebał, pomimo tego że nie
chciałam aby to zrobił. Wcisnęłam się na kanapę między Mirandę a Eleonor i
położyłam się spać. Już po chwili żeglowałam po krainie Morfeusza.
***
Kiedy wstałam rano, dziewczyny nie
było. Podniosłam się i zaczęłam szukać lodu, który był już dawno pod postacią
wody. Wzięłam worek z wodą i wylałam wszystko za okno. Siatkę wywaliłam do
kosza. Wzięłam prysznic i ułożyłam moje blond kudły Związałam je w kucyk a
grzywkę ułożyłam na bok. Poprawiłam okulary na nosie i wyszłam owinięta samym
ręcznikiem. Założyłam podarte rurki, białą koszulkę z napisem „Let’s have a
great party”, a na nią narzuciłam za durzą bluzę… nie ważne kogo.
A tak w ogóle skąd mam tą bluzę???
Nie ważne. Posmarowałam siniaka żelem i zeszłam na dół. Pierwsze kroki
skierowałam do kuchni gdzie siedziały dziewczyny z Louisem i Harrym.
Uśmiechnęłam się na dzień dobry i podeszłam do szafki, po czym wyjęłam płatki.
- Kurde
musiało boleć. – zagwizdał Harry.
- No i
tak było – westchnęłam.
-
Chcesz? Coś przeciw bólowego? – zapytał Louis.
Podeszłam do lodówki i otworzyłam
drzwiczki.
- Tak.
– chłopak się podniósł i podszedł do szafki.
Usiadłam przy stole i zabrałam się
za jedzenie. Wiedziałam że nie do jem, nie miałam apetytu aby teraz jeść.
Odniosłam talerz do zlewu. Wszyscy poszliśmy do salonu. Po chwili do
pomieszczenia wmaszerował Niall z Cloe. Wstałam z kanapy z zamiarem opuszczenia
salonu.
- Fajna
śliwka. – Cloe uśmiechnęła się złośliwie.
- Spoko
cycki. – dogryzłam jej. – Ile zapłaciłaś u chirurga?
- Ugh!
– tupnęła noga a ja zadowolona pobiegłam do pokoju.
Po chwili dołączyła do mnie Miranda.
Popatrzyła na mnie podejrzliwie.
- Kiedy
ostatnio jadłaś? – zapytała mnie. – Nie licząc dzisiejszego śniadania.
- W
Paryżu lody i popcorn. – wypaliłam i zorientowałam się po chwili co
powiedziałam. – Nie mam anoreksji.
- Chodź
na wagę. – poprosiła.
- Mi,
mam niedowagę. – uprzedziłam ją. – Dużą.
- To
dlaczego nie jesz?
- Nie
jestem głodna. – westchnęłam.
- Maya,
to nie jest zdrowe, błagam cię jedz więcej.- prosiła.
- Mira!
Nie jestem głodna, zrozum, jak będę chciała to pójdę coś zjeść. – skarałam
przyjaciółkę.
- Nie
ważne. – powiedziała. – Nieźle kurde pojechałaś Cloe.
- To
było genialne! – powiedziała Eleonor wchodząc do pokoju.
- A co
miałam zrobić. Eleonor, powiedz że blefowałaś z nagraniem. – poprosiłam.
- Nie,
chłopcy mają monitoring w każdym pomieszczeniu w domu z wyjątkiem pokoi
prywatnych i łazienek. – oznajmiła. – Sala z kamputerami jest w piwnicy a
wejście w piwniczce z winem.
- Oni
coś takiego mają?! – byłam zdziwiona.
-
Wejście jest w ogrodzie. – zaśmiała się. – Chodźcie. – chwyciła mnie za rękę i
pociągnęła mnie na dół. Wyszłyśmy do ogrodu. Eleonor odsunęła grilla który
zastawiał drewniane drzwi. W środku było bardzo dużo wina a Elka wskazała na
drzwi na końcu Sali. Aż mi się nie chce wierzyć że oni mają aż tak pogmatwany
system dojścia do monitoringu.
- To
jest chore. – stwierdziłam wchodząc do pomieszczenia z komputerami.
- Też
im to powiedziałam, ale się tym nie przejęli. – wypaliła Eleonor.
Usiadła na krześle przy jednym z
kompów. Odpaliła folder z plikami zapisanymi o otworzyła film z wczorajszego
wieczoru. Film pokazywał moją i Cloe kłótnię. Po chwili oberwałam od Cloe. Wow
dziwnie to wyglądało od boku.
-
Powiedz słowo a pokażę to nagranie. – powiedziała i zgrała je na telefon.
- Nie
dzięki. – uśmiechnęłam się.
-
Wracamy?
- Tak
odparłam, chcę jeszcze pospać, , to pewnie przez te przeciw bólowe. –
powiedziałam zmęczona.
- To
idziemy, wieczorem ma przyjechać Tay, Pezz i Dan
. Mam nadzieję że Cleo sobie gdzieś pójdzie. – powiedziała Eleonor. – Ej a co powiedziałybyście na wesołe miasteczko?
-
Wesołe? Jak tam mogę iść do smutnego, nudnego, głupiego, ale na wesołe nie mam
jakoś nastroju. – mruknęłam pomagając Eleonor zastawić drzwi do piwniczki
grillem.
Weszłyśmy do domu a ja od razu
pomaszerowałam do pokoju i walnęłam się na łóżko. Nie zasypiałam
długo.
***
- Wstawaj, wstawaj, wstawaj! –
zaświergotała mi Pezz nad uchem skacząc po łóżku. – Jedziemy do wesołego
miasteczka! Wszyscy, czyli ty też.
- Perrie, boli mnie brzuch,
darujcie sobie. – poprosiłam.
- Okres to nie wymówka, wstawaj.
– zwlekła mnie z łóżka. – W sumie możesz tak jechać. Fajnie wyglądasz. Kogo to
bluza?
- Nie ważne.
- Dobra zbieraj się. – zarządziła
rzucając mi moje trampki w kleksy.