piątek, 21 marca 2014

16.Wyobraź sobie że... nie.

Spojrzałam na zegarek. 10 rano. Co myśmy wczoraj wyprawiały? Dlaczego głowa mnie boli.Ręką znalazłam swoje okulary. Wszystko się wyostrzyło. Pokój był w totalnej rozsypce, normalnie odzwierciedlenia Kac Vegas, tylko to powinien być Kac Nowy York. Jeszcze nigdy, ale to absolutnie nigdy, nie bolała mnie tak głowa. Wstałam z łóżka, swoje kroki skierowałam od kuchni. No tu było czysto, to biba była tylko w moim i Mirandy pokoju? No nie źle. Louis będziesz płacił wysoki rachunek. 
     Nalałam sobie ciepłego mleka do miski i wsypałam chrupki. Po chwili machałam łyżką zapełniając sobie żołądek. Do kuchni weszła Dan i Mira. Trzymały się za głowy. 
- Jak tam kac? - zapytałam.
- Ciszej kurwa. - jęknęła blondynka kładąc głowę na blacie. - Pamiętacie coś z wczoraj? - zapytała.
- Była wódka, i butelka, i tyle pamiętam. - mruknęła Miranda łykając aspirynę. 
- Może chłopcy coś wiedzą. - ziewnęłam i wyszłam na korytarz. Przechodząc obok jakiegoś lustra zauważyłam że moje włosy są natapirowane, mam mocne cienie pod oczami, za duża koszulka, ja pieprzę, kogo? majtki i kapcie z króliczkami, a w ręce kubek z parującą, zieloną herbatą. Normalnie nastolatka z amerykańskich seriali. Tylko że ona budzi się tak na co dzień, a ja po nocy której nie pamiętam. Zapukałam do apartamentów chłopców. Nie doczekałam się aż mi otworzą więc pchnęłam drzwi. To mieszkanie było odbiciem tego w którym mieszkałam  z dziewczynami. Weszłam do kuchni gdzie urzędował już Niall. O bogowie, dlaczego ja? Wpadam na chłopaka w którym się zakochałam, z którym się całowałam i który ma dziewczynę? Co ja ci zrobiłam, ty tam na górze, słuchasz mnie w ogóle? 
- Kacyk? - zapytał.
- Wyobraź sobie że... nie. - usiadłam na krześle, na przeciwko chłopaka. - smacznego. Ale fajnie byłoby dowiedzieć co się wczoraj działo. 
- No zastałem was w ciekawym stanie. Po pierwsze, wasze pokoje to istne pobojowisko. Wszędzie walały się wasze rzeczy, normalnie nie szło tego ominąć. Dwa, trzeba  było wołać chłopaków bo. Nie dość że wszystkie byłyście prawie nagie, to chyba grałyście w rozbieranego pokera bo karty leżały na ziemi...
- Ja nawet nie umiem grać. - zauważyłam.
- To wiemy, byłaś w samej bieliźnie. - uśmiechnął się, a na moje policzki wlał się róż. Wiem kogo to koszulka. - A twoje włosy... próbowaliśmy z Louisem zrobić coś z nimi ale się nie da. 
- Da się, potrzebna szczotka i cierpliwość. 
- No cierpliwi to nie byliśmy, raczej wszyscy byli mega wkurwieni. Bo poważnie to wyglądało jak Kac Vegas. - Miałam rację, mówiłam! - Ogarnęliśmy kuchnie i salon, ale pokoje to same będziecie sprzątać. Ale wątpię, że zrobicie to dzisiaj. Reszta dziewczyn będzie miała kaca giganta.
- No wiem. - mruknęłam. 
- A właśnie, z kim idziesz na koncert? - zapytał nagle.
- A właśnie nie wiem. Mira nie będzie chciała iść. Jak ją skacuje to nie wychodzi z łóżka cały dzień. Będę musiała poszukać sobie kogoś innego.
- Jak coś to wbijaj do mnie. - uśmiechnął się a ja chyba dostałam palpitacji serca. Jak to możliwe że jest tak przystojny, iskierki tańczące w jego oczach, piękny uśmiech, niesamowite włosy. Wyglądam jak nikt przy tym chłopaku. 
- Idę je ogarnąć. - mruknęłam w końcu. Opuściłam ich apartament trzaskając drzwiami, celowo, by obudzić resztę zespołu.
***
    Kto jest największym pechowcem i szczęściarzem świata? Maya. Dlaczego? Bo Mira nie pójdzie na koncert - to pech, idę z Niallem - szczęście i pech w jednym. Boże mam iść na koncert Pink, tak się cieszę ze nie wiem.
    Stanęła przed lustrem, miałam na sobie krótkie spodenki i koszulkę z napisem Pink, no oczywiście moje kujonki i upaćkane conversy. Jakimś cudem doprowadziłam swoje włosy do normalnego stanu. Zrobiłam sobie drobne loczki. Słodko. Niestety na polu już nie było tak ładnie, zapowiadała się osra burza - Pech. Bogu niech będą dzięki, że koncert jest na zadaszone arenie - szczęście. Kolejny minus jaki znalazłam? Kazali nam po koncercie iść do sklepu. Z Niallem, do sklepu? No na pewno zapłacimy miliony dolarów za te zakupy. 
Ale o tak nie mogę się doczekać, boże Pink, a wspominałam ze mam wejściówki do sekcji dla VIP? Ja pierdzielę. Mira chyba chciała mi przywalić bo byłam dla nich nie do zniesienia. Chodziłam w te i we w te. Jakbym wypiła z milion kaw. Co za kretynka ze mnie. Umówiłam się z Irlandczykiem, że przyjdzie po mnie o godzinie dziewiętnastej. Kiedy zegar wybił siódmą usłyszałam pukanie do drzwi.
    Chłopak miał na sobie biały t-shit, czarne rurki, białe supry i skórzaną kurtkę i włosy postawione do góry. Mimowolnie przygryzłam wargę, ale od razu ją wypuściłam z pomiędzy zębów, przecież mu się nie podobam, on ma dziewczynę.

Krótki bo krótki ale jest, nie wiem kiedy next bo mam innego boga do pisania, który jest priorytetem więc buziaki :*  VIOLENT

piątek, 11 października 2013

15. Czekaj, zrób Harremu wąsa

Ruszyłyśmy brzegiem morza. Rozmawiałyśmy o muzyce kiedy dotarłyśmy do bistro. Tuż przed stolikami stała scena gdzie dziewczyna zachęcała do dołączenia na scenie. Tańczyli zumbę. Popatrzyłam na Danielle i pobiegłyśmy do instruktorki.
            Szybko załapałyśmy jak idą kroki i tańczyłyśmy do muzyki. Od czasu do czasu były obroty, strasznie mi się chciało śmiać kiedy myliłam kroki. Zrobiłyśmy ostatni ruch i zeskoczyłam razem z Danielle ze sceny. Kupiłyśmy trzy duże butelki ziemnej wody i wróciłyśmy z uśmiechem na twarzy do reszty naszych znajomych.
- Co się tak śmiejecie? – zapytał Louis
- Z niczego. – powiedziałam kręcąc głową z bananem na pysku.
- Długo was nie było. – zauważyła Miranda.
- Serio? – dalej się głupkowato śmiałam.
- Tak jakoś z pół godziny. – Niall popatrzył na zegarek.
- Straciłyśmy rachubę czasu. – odparła uśmiechnięta Dan.
- Bo poznałyśmy ślicznych nowojorczyków. Co nie Dan? – zaczęłam się zgrywać a dziewczyna załapała o co mi chodzi.
- Kurde takie mięśnie, i normalnie kaloryfer tak zbudowany…
- …i postawili nam lody…
-…i mrożone soki…
- …i w ogóle byli bardzo mili…
-…i ładni…
- Dobra, nie będziemy wnikać co żeście tam robiły! – przerwała mi Miranda, znając moje sztuczki na wnerwianie znajomych.
            Wyszczerzyłam ząbki i usiadłam na pisaku wsadzając w usta rurkę. Po chwili Dann siedziała obok mnie i rozmawiałyśmy na temat tańca.  Danniele nawijała o tym tańcu cały czas z czego wywnioskowałam, że już kiedyś coś takiego widziała. Potem Miranda dołączyła się do nas i siedziałyśmy nad jednym z głupich magazynów przerabiając gwiazdy na idiotów.
- Czekaj, zrób Harremu wąsa. – usłyszałam za plecami Tay i szybko machnęłam słynne internetowe wąsy.
- Zrób jednego na pirata, Niall ma duże zdjęcie. – o tak z przyjemnością dorobię blondynowi kilka szczegółów.
            Najpierw narysowałam mu czapkę kapitana, potem przepaska, kilka blizn no i krzywe zęby.
- O Lol! – krzyknęła Dan widząc moje skończone dzieło. – To jest świetne.
- Ej tu jesteś ty. – Mira pokazała palcem na zdjęcie gdzie stoję na aukcji przy obrazach. Koszmarne wspomnienie. Szybko chwyciłam długopis i dorysowałam mojej osobie rogi, ogon diabła i widełki.
            Dziewczyny wybuchły śmiechem. Około czwartej pozbierałyśmy się z plaży zostawiając na niej szalejących chłopców i wróciłyśmy do hotelu. Wzięłam zimny prysznic i schłodziłam ciało, po czym wysmarowałam je balsamem. Po chwili wyszłam owinięta ręcznikiem. Klęknęłam przy torbie i zaczęłam wybierać ubrania, w końcu wyciągnęłam czarne getry i zieloną bluzę z misiem. Do tego moje  trampki z kleksami i zaczęłam suszyć włosy. Kiedy w końcu je wysuszyłam wyglądały jakbym miała szopę na głowię więc rozczesałam je i zaczęłam je lakierować. Kiedy w końcu udało mi się ja ułożyć zaczęłam myć zęby łażąc tam i z powrotem, jak to ja.
            Usłyszałam w radiuTHRIFT SHOP” i zaczęłam podrygiwać w rytm piosenki. Tańczyłam kiedy do pokoju wpadły dziewczyny i zaczęły skakać ze mną. Wyplułam pastę i wróciłam do dziewczyn potańczyć. Kiedy się skończyła usiadłyśmy w kółku na złączonych łóżkach. Zaczęłyśmy robić warkocze jak pięciolatki i śmiałyśmy się mówiąc różne głupoty jakbyśmy ledwo co zażyły prochy.
- Ale przeszłabym się na koncert P!nk – powiedziała z żalem Taylor. – Strasznie podoba mi się jej muzyka.
- To ogólnie jakbyśmy poszły na jakiś koncert to by było super. – mruknęła Dann.
            Mirandzie zawibrował telefon. Popatrzyła na telefon i popatrzył na ekran.
- Zaraz wracam. – zeszła z łóżka i skierowała się ku drzwiom.
            Zwęziłyśmy kółko i zabrałam się za warkocza Dann który robiła Mi. Myślałam tylko o mojej idolce, o boże jak ja bym chciała iść na ten koncert.
- O boże! O boże! O boże!!!! – Mi wpadła do pokoju i zaczęła skakać po łózka jak nienormalna. – Maya mam dwa bilety na koncert, mamy bilety! Aaaaa
            Wszystkie się poderwałyśmy jak na rozkaz i zaczęłyśmy piszczeć. Skakałyśmy na około Mirandy. Boże!!!!! Koncert Pink, już za niedługo. Nie mogłam uwierzyć w to że…czekaj, stop! Kto załatwił bilety? Niall?! Ale…ale…to nie ma sensu. On…co?!
- Niall załatwił te bilety?
- Niall, tak wiem, to dziwne, ale mamy bilety! – krzyknęła i zaczęła skakać na około mnie. - Do tego z tym Meet & Greet!
- Jezu na serio?! Ja ale się cieszę! – zaczęłam piszczeć i skakać razem z resztą dziewczyn.
- Ale odlot! Szkoda że wy nie idziecie. – powiedziała Mi do reszty dziewczyn.
- My będziemy mieć jeszcze wiele okazji, a wy za pewne tylko jedną. – powiedziała Taylor.
- Spoko. Kiedy jest ten koncert? – zapytałam Mirandę.
- Za dwa dni.
- O boże! – muszę coś zrobić bo oszaleję. – do głowy wpadł mi pomysł. – Zaraz wracam.
            Wyszłam na balkon stanęłam przy poręczy i popatrzyłam na miasto.
- JA PIERDOLE!!!!! – dałam upust swoim emocjom. Wróciłam do pokoju, dziewczyny popatrzyły na mnie jak na kretynkę.
- Ja nie mogę, serio to krzyknęłaś?
- Tak. Jestem kopnięta.
- I to mocno. – powiedziała Pezz.
- Jestem głodna. – mruknęłam.
- Jezus Maria! – krzyknęła nagle Mira i podbiegła do mnie przykładając mi rękę do czoła. – Wszystko dobrze? Nie jesteś chora? Na pewno wszystko w porządku?
- Tak jest spoko. – zaśmiałam się. – To co? Margaritta?
- Spoko, z przyjemnością zjem coś super tłustego i tuczącego- Eleonor poklepała się p brzuchu. – i może coś mocnego do picia?

            Chwyciłam za słuchawkę i zamówiłam jedzenie do pokoju

czwartek, 5 września 2013

14. True Story Bro

Wspominałam już że nie lubię latać samolotem na dłuższą metę? Nie inaczej, ja się boję latać samolotem na inny kontynent. Ale ze mnie kretyn. Walizki wysłaliśmy do luku bagażowego i poszłyśmy na kawę. Wypiłam jedną choć po pięciu minutach wiedziałam że nie było to dobre posunięcie bo najlepiej jakbym poszła spać w samolocie. Chłopacy dali znać że za chwile odprawa więc chwyciłam torebkę i stanęliśmy w kolejce gdzie sprawdzali paszporty. Jak ja to uwielbiam, mimo że nie mam nic do ukrycia boje się przejść przez te pieprzone bramki. Położyłam torebkę na taśmie i sama przeszłam przez bramkę po czym dla pewności sprawdził mnie ochroniarz. Standardowo za pikało mi przy uszach.
- Kolczyki. – wyjaśniłam i podałam je ochroniarzowi który po raz kolejny przejechał mi wykrywaczem przed głową.
            Głucha cisza, wykrywacz nie za pikał więc wzięłam swoją torebkę i stanęłam z boku czekając na Mirandę. Dziewczyna dołączyła do mnie po pięciu minutach. Wsiadłyśmy do busa który przewozi pasażerów pod samolot. Po chwili gramoliłam się po schodkach do ogromnego jumbo jet’a. Zajęłyśmy miejsca w pierwszej klasie. Wyciągnęłam słuchawki i wsadziłam je do uszu. Odpaliłam Mp4 i wsłuchałam się w muzykę.
            Znajdowałam się między Mirandą a Pezz. Za nami był Niall z Lou i Harrym, a przed nami Liam, Dan i Zayn. Reszty nie zlokalizowałam, chociaż byłam pewna, że są gdzieś w pobliżu. Podkurczyłam nogi na siedzeniu. I wbiłam palce w nałokietniki fotela. Pezz popatrzyła na mnie pytającym wzrokiem.
- Boisz się? – zapytała blondynka.
- Tak.
- Ale jak leciałyśmy do Paryża to nie miałaś takiego problemu. – zauważyła.
- Fakt, bo nie leciałyśmy takim gigantem i tak daleko. – wyjaśniłam.
- Czego się jeszcze boisz? – zapytał Niall.
            W tedy do akcji wtrąciła się Miranda.
- Zapytaj raczej czego się nie boi, w tedy pójdzie szybciej.
- Dzięki Miranda za wsparcie, przyjaciółka cię pociesz a najlepsza przyjaciółka przygnębi. – warknęłam w jej stronę.
- True Story Bro. – zaśmiała się pod nosem i patrzyła dalej za okno.
- Mogę cię zabić? – zapytałam.
- Nie, he, he – zaśmiała się.
            Zamknęłam oczy i włożyłam słuchawki do uszu, usiłowałam zasnąć ale kawa wypita przed piętnastoma minutami nie pozwalała mi na to. Starałam się udawać że śpię ale nie mogłam, kofeina dawała się we znaki. Poprosiłam stewardesę o słuchawki do telewizorka i zaczęłam oglądać „Trzy metry nad niebem”. Popłakałam się oglądając ten film ale miałam to gdzieś. W końcu udało mi się zasnąć.

***
- Maya… - ktoś mnie szturchnął.
- Dajcie mi spokój. – mruknęłam.
- Pink na pokładzie. – usłyszałam i zerwałam się na równe nogi.
            Zobaczyła Mirandę, Perrie, Nialla i Zayna. Spiorunowałam przyjaciółkę wzrokiem.
- Ha, ha, ha… bardzo zabawne. – warknęłam.
- Jak inaczej miałam cię obudzić? – zapytała.
- Nie ważne.
- Mamy inną strefę czasową więc możesz pospać jeszcze w ciągu dnia. – wyjaśniła Perrie.
- I tak w nocy jestem bardziej aktywna. Jakoś mam tak od zawsze. – powiedziałam.
            Wyszliśmy z samolotu. Szczerze powiedziawszy w NY było około 16.00 czyli u nich to 4.00. Złapaliśmy taksówki i podaliśmy adres hotelu. Kiedy tylko znalazłam się w ogromnym apartamencie z trzema sypialniami od razu wgramoliłam się na łóżka i poszłam spać.
            Obudziłam się w nocy. Według tego zegarka była 2.00 a ja czułam się gotowa na zakupy i w ogóle wszystko. Przebrałam się i ogarnęłam włosy i weszłam do salonu gdzie siedziała Miranda z Perrie.
- Wy też nie możecie spać? – zapytałam.
- Jest różnica czasu między NY a Londynem. – mruknęła Perrie zapatrzona w ekran.
- Nie chce mi się tu tkwić. – jęknęłam.
- Przeszłabym się gdzieś. – dodała Miranda.
- O piątej rano będzie okey. – oznajmił Niall wchodząc do pomieszczenia.
            Serio? Nie mogli go ulokować gdzie indziej? Co za pech. Usiadłam na kanapie i popatrzyłam na Mirandę rozwiązującą psycho testy z gazet. Usiadłam koło niej i zaczęłam czytać tekst zadań. Potem testy robiły się coraz śmieszniejsze więc wyszło mi że będę miała piątkę dzieci i zamieszkam w Indiach. Padałyśmy ze śmiechu kiedy czytałyśmy rozwiązania.
- Ogarnij. – Miranda mnie szturchnęła. – Będę miała wredną teściową która będzie chciała mnie zabić. Lol.
- Idiotyzm, dajesz następny. – dotyczył pracy.
- Ha będę księgową jak ja z matematyki mam dwóję. – za śmiałą się Miranda.
- Ja będę architektem i z tym się zgodzę. – powiedziałam i przerzuciłyśmy na następną stronę.
- Uuuu znajomi. – oznajmiła Mi. – Czy znasz kogoś sławnego? Tak. – zaczęła czytać pytania.
W pewnym momencie zaczęłyśmy się śmiać.
- Na pewno bez trudu zaprzyjaźniła byś się z chłopakami z One Direction którzy wiecznie się uśmiechają i nie mają dość zabawy. Za pewne również stała byś się bliską przyjaciółką Perrie Edwards i Taylor Swift które lubią zakupy i muzykę… bla bla bla. – przeczytała Mi i zaczęliśmy się wszyscy śmiać.
            Dość długo schodziły te trzy godziny do wyjścia na zewnątrz więc nawet nie zauważyłam kiedy razem z Mirandą trzymałyśmy nogi na oparci kanapy. Popatrzyła za okno.
- Ej idziemy? – zapytałam.
- Jasne. – wszyscy się ożywili i zaczęli zbierać się na plażę.
            Wyszliśmy na pole i było dość rześko. Razem z Mirandą gadałyśmy o P!nk kiedy zobaczyłam plakat ogłaszający jej koncert. O boże.
- Mi! Popatrz! – pokazałam na plakat a dziewczyna się uśmiechnęła.
- Omg! – krzyknęła i podbiegłyśmy do ogłoszenie. – Cholera wyprzedane, szkoda.
- E nooo. Ja to mam pecha. Dobra będę umierać na plaży, jestem największą sierotą świata. – jęknęłam.
- Nie jest tak źle. – zaśmiała się Mia. – Mogłaś tu przyjechać i w ogóle nie wiedzieć że jest tu P!nk.
- Ta wielkie mi pocieszenie, chodźmy na tą plażę.
            Dogoniłyśmy naszą paczkę i znaleźliśmy fajne miejsce na plaży która była prawie pusta. Rozłożyliśmy koce i wszyscy rozebrali się do strojów. Usiadłam na kocu tyłem do Mirandy.
- Weź mi posmaruj plecy. – poprosiłam przyjaciółkę.
- Jak ty mi, później.
- Spoko nie mam z tym problemu. – powiedziałam i podałam Mirandzie krem.
            Potem położyłam się spać co okazało się słabym pomysłem. Obudziłam się na rękach kuzyna który stał w wodzie po kolana i się szeroko do mnie uśmiechał. Zaczęłam piszczeć i zostałam upuszczona do wody. Wydostałam się na powierzchnie i przewróciłam kuzyna do wody. W ten sposób powstała wojna która trwała do jakiejś dziewiątej rano.
            Poszliśmy na koce się powycierać i po opalać. Położyłam się na plecach i wsadziłam słuchawki do uszu. Wyjęłam szkicownik i zaczęłam coś rysować. Trochę się zasiedziałam bo kiedy skończyłam była już dwunasta ale w sumie to było kilka obrazków. Wstałam z koca i przeciągałam się.
- Idę się napić ktoś idzie?

- Ja zgłosiła się Dann i wstała z koca.

Podoba się? Mam nadzieję, szkoła się zaczyna więc będę miała mniej czasu na wymyśleniu tych kilku ostatnich rozdziałów. Nie bójcie się będę jeszcze pisać.
Zaczęłam opowiadanie w stylu Dark czy Black. Mam nadzieję że przeczytacie chociaż prolog i bo wszystkie notki są krótkie bo staram się dodawać rozdziały Codziennie
tu jest link http://just-cant-let-her-go-no.blogspot.com/ zapraszam do opowiadania Mentalist i o koment kocham was czytelnicy / Never Mind

poniedziałek, 2 września 2013

13. widzi pan tego chłopaka?

Wstałam około godziny jedenastej. Zrzuciłam rolki i zjadłam śniadanie. Jeden naleśnik z dżemem truskawkowym i bitą śmietaną a do tego mrożona kawa. Pycha. Pobiegłam się przebrać. Znalazłam czerwone koturny Mirandy i nagle wpadłam na pomysł. Wygrzebałam z szafy moje czarne podarte rurki i biały t-shirt. Nałożyłam moje okulary na noc i zaczęłam się męczyć z wyprostowaniem moich włosów. Złapałam za torebkę i wrzuciłam do niej portfel, dokumenty, książkę, szkicownik ołówek. Założyłam czerwony koturny mojej przyjaciółki i przeszłam się po pokoju. Były do przeżycia. Wyszłam z domu i złapałam busa. Wskoczyłam do środka i skasowałam bilet. Wysiadłam w centrum Londynu. Znalazłam budynek play’e i weszłam do środka. Podeszłam do lady i uśmiechnęłam się do konsultantki.
- Chciałam podpisać umowę. – uśmiechnęłam się.
- Abonament?
- Tak, mogłam bym zobaczyć listę telefonów? – zapytałam.
- Oczywiście. Pani niech sobie przeglądnie a ja w tym czasie przygotuje umowę. – uśmiechnęła się.
            Usiadłam na krześle i popatrzyłam na listę komórek do kupienia w raz z umową. Dobrze że stary numer miałam na kartę a nie abonament bo było by dużo roboty przy dezaktywowaniu numeru. Okazało się ze mogę wziąć Iphona 5. Umowa mi pasowała. Podeszłam do lady i poprosiłam panią o telefon.
            Szybko podpisałam umowę i otrzymałam kartę sim. Włożyłam ją do nowego telefonu i zapisałam od razu numery do kilku moich znajomych. Potem ruszyłam do galerii handlowej. Łaziłam po sklepach z celem znalezienia Mirandzie jakiegoś prezentu bo jej urodziny są już we wrześniu. Patrzyłam na sukienki, ale żadna nie była w jej stylu. Przy t-shirtach miałam problem który wybrać. W końcu wpadłam na pomysł. Ruszyłam w stronę jubilera. Na wejściu ktoś szturchnął mnie ramieniem.
- Przepraszam. – przeprosiła osoba pośpiesznie nie odwracając się w moją stronę ale zauważyłam rude loki pod kapturem. Cloe.
            Podeszłam do lady i się uśmiechnęłam. Zapytałam kobietę czy wykonają wisiorki na zamówienie.
- Oczywiście, imię?
- Tak. – potwierdziłam.
- Tu są szablony. – pokazała palcem na gablotkę. – Tu ma pani formularz zamówienia.
            Podeszłam do szybki zobaczyłam kilkanaście wisiorków z imieniem Amelia wykonanych różnymi czcionkami. W końcu wybrałam szablon gdzie pismo było gładko poprowadzone i nad ”i” było serduszko. Wypisałam formularz i zapłaciłam od razu za łańcuszek. Pożegnałam się z ekspedientką i wyszłam ze sklepu, no może nie do końca. Bramki zaczęły pikać. Grzecznie podałam ochroniarzowi torebkę i stanęłam aby mnie przeszukał, nie miałam nic do ukrycia. Tak myślałam.
            Nagle funkcjonariusz wyciągnął z torebki kolczyki z diamentami. Zrobiłam wielkie oczy skąd one się tu…
- Jest pani zatrzymana i oskarżona o próbę kradzieży. – oznajmił i skuł mi ręce z tyłu.
- Ale to jakieś nieporozumienie, nie widziałam tych kolczyków na oczy. – próbowałam się bronić.
- Każdy tak mówi. – zaśmiał się i sprowadził mnie do wozu policyjnego. Przekuł mi ręce do przodu i wpakował do samochodu. Byłam przerażona, skąd te kolczyki znalazły się u mnie w torebce przecież nawet nie podchodziłam do gabloty z kolczykami.
            Wysiedliśmy i zostałam zaprowadzona na komisariat. Jak zauważyłam, funkcjonariusze nie wiedzą co to kultura osobista. Zostałam posadzona na krześle komendanta i czekałam aż pojawił się koleś w niebieskim mundurze i odznaką.
- Imię nazwisko?
- Nie będę odpowiadać bez adwokata. – wypaliłam. – I mam prawo do jednego telefonu.
- Widzę że zna pani kodeks na pamięć.
- Ojciec był prawnikiem. – uśmiechnęłam się. – Może zna go pan Jeremi LaRoise?
- Słyszałem to nazwisko…tylko gdzie. Mniejsza z tym masz telefon. – powiedział i podał mi słuchawkę.
            Zakutymi rękami wstukałam numer do przyjaciółki. Przyłożyłam słuchawkę do ucha i usłyszałam sygnał.
- Halo?
- Miranda jest sprawa…

***
- Co się stało?! – moja przyjaciółka wbiegła do gabinetu i od razu puściła mordercze spojrzenie policjantowi.
- Usiłowała…
- Nie do pana mówię. – warknęła.
- Ktoś podrzucił mi kolczyki do torebki i usiłuję wytłumaczyć temu bałwanowi że tego nie zrobiłam.
- Chcę obejrzeć nagranie ze sklepu. – poprosiła moja przyjaciółka.
- Nie wiem czy to będzie… - do pokoju wszedł nie kto inny jak Niall. Posłałam Mirandzie wściekłe spojrzenie.
- Przepraszam, nie miał mnie kto przywieźć. – powiedziała mi do ucha.
- Tak jak mówiłem nie wiem czy mogę pani udostępnić nagra…
- Widzi pan tego chłopaka? On i jego kumple z pewnością mają adwokatów których pan nie przechytrzy, chcę nagranie. – poprosiła.
            Mężczyzna wyszedł z moją przyjaciółką z pokoju zostawiając mnie z Niallem sam na sam, zajebiście.
- O co poszło? – zapytał.
- Ktoś podrzucił mi te kolczyki…- pokazałam ruchem głowy na stolik. – do torebki.
- Nie fajnie…Od kiedy chodzisz na obcasach?
- To są koturny. – poprawiłam go szybko. – od dzisiaj. Znalazłam je w szafie, Mira je zostawiła.
- Fajnie wyglądasz. – zatkało mnie. Oblałam się rumieńcem.
- Dzięki. – szepnęłam i w tym momencie do pokoju wpadła Mira z zadowoloną miną. Policjant z niechęcią mnie rozkuł a ja od razu rozmasowałam nadgarstki. Trzymała coś mocno w ręce.
- Wszystko ustalone, jest okey. – uśmiechnęła się. – Do niezobaczenia. – warknęła do policjanta.
            Jakby teraz tupnęła nogą i powiedziała BU to facet by się wzdrygnął, jak ktoś z nią zadziera nie jest wesoło. Nie miałam ochoty gadać na głos przy Niallu więc wysłałam jej Sms.
            Po tej wiadomości całą drogę siedziałyśmy cicho. Wydostałam się z samochodu. Miranda rzuciła coś Niallowi i poszła za mną. Wpadłam do pokoju jak furia i od razu zakopałam się w poduszkach.
- Nienawidzę świata! – krzyknęłam w poduszkę i od razu zrobiło mi się lepiej.
- To się nazywa mieć nie fart. – zaśmiała się Miranda.
- Wiem, no ale co zrobić?
- Przydały by się wakacje, co nie?
- Na jakiejś słonecznej plaży, Karaiby, Egipt, Hawaje, Nowy York. Ugh! Takie wakacje miałam mieć, a nie kurde zalany Londyn. – Znowu wsadziłam głowę w poduszki- Życie jest nie sprawiedliwe!
            Poklepała mnie po plecach. Przycisnęła palce do mojej łopatki.
- Maya? Nie boli cię tutaj? – zapytała uciskając mięśnie na około łopatki.
- Bardzo często mam tam napięte mięśnie, boli jak cholera. – jęknęłam.
- Mam ciocię masażystkę. Mama miała teki problemy to nauczyła mnie masować. – oznajmiła. – usiądź.
- Nie chce mi się. – burknęłam do poduszki.
- Jak chcesz. – powiedziała i usiadła na moich placech okrakiem.
            Po chwili uciskała moje spięte mięśnie a ja tylko jęczałam z bólu. W pewnym momencie wbiła palec w napięty mięsień.
- Fuck to boli! – krzyknęłam.
- Ma boleć. Jak przestanie to daj znać.
            Ból powoli ustępował aż w końcu zniknął. Powtórzyła tą czynność kilka razy.
- Dlaczego masujesz mi drugą stronę?
- Porównuję napięcie mięśni. – uśmiechnęła się.
            Do pokoju wszedł Louis i Eleonor. Stanęli jak wryci kiedy zobaczyli mnie z Mirandą na plecach. Zaczęła się śmiać.
-Spokojnie ona mi robi tylko masaż. – powiedziałam i kuzyn się rozluźnił.
- To wyglądało naprawdę dziwnie. – zaśmiała się Elka.
- Możemy pogadać? – zapytał Louis.
- Jasne. – Miranda zeszła ze mnie i wyprostowałam się. Plecy mnie nie bolały.
- Słyszeliśmy jak rozmawiałyście o wyjeździe nad morze. I stwierdzam ze to dobry pomysł. Nowy York w sam raz. – uśmiechnął się kuzyn.
- Naprawdę? Nie wierzę ci! Nie zabrałbyś mnie do tego miasta. – powiedziała Eleonor udając obrażając się.
- Kotek bo nie prosiłaś. – zaśmiał się.
- Rzygam tęczą. – powiedziała Mira.
- Lool. Moglibyście nie tutaj?
- Dobra powiemy reszcie chłopcom i zabookujemy jakiś wypasione apartamenty. – powiedział kuzyn i wyszedł z mojego pokoju.
- Dziękujcie mi, ja kazałam mu podsłuchiwać. –zaśmiała się Eleonor i wszystkie zeszłyśmy na dół.

            Zaczęłyśmy się śmiać. Eleonor oznajmiła że mamy się szykować bo za pewne lot będziemy mieć za dwa dni. Miałam nadzieję że jedziemy do hotelu położonego blisko plaży. Uśmiechnęłam się na samą myśl o ciepłej plaży i słońcu

12. Taka kulka co cię wystrzeliwuje w pizdu wysoko

W samochodzie śmiertelnie się nudziłam, w jednym uchu miałam słuchawkę, a drugim słuchałam jak dziewczyny rozmawiają o wszystkim. Najgorsze było to, że w pozostałych dwóch samochodach siedzieli chłopcy i ruda małpa. W pewnym momencie rozmowy ucichły i popatrzyłam na dziewczyny.
- Maya o co chodzi? – zapytała Miranda.
- O nic. – westchnęłam.
- Coś cię gryzie. – powiedziała stanowczo Eleonor.
- Tylko to że ta ruda małpa jedzie z nami. – mruknęłam.
- Ja też nie jestem z tego faktu zadowolona. – stwierdziła Miranda – Możemy jej unikać cały wieczór, jak chcesz.
- Jestem za. – zgodziłam się.
- Mogę pochodzić z wami jak chcecie. – zaoferowała się Tay.
- Nie, zajmij się Harrym bo zrobi się zazdrosny. – powiedziała Mi.
            Wszystkie się zaśmiały i powróciły do rozmów. Danielle zjechała na parking za chłopcami. Zgasiła silnik a wszystkie odpięłyśmy pasy. Wypuściłam Mirandę z bagażnika i dziewczyna wyskoczyła i rozprostowała nogi.
- Zdzwonimy się. – oznajmił Louis i tyle go widziałam.
- Może najpierw koło młyńskie? – zapytała Miranda. – Coś spokojnego na początek co nie?
- Jestem za. – Uśmiechnęłam się i pobiegłyśmy po bilety.
            Kolejka była ogromna dla tego kupiłyśmy masę żetonów na różne atrakcje. Kiedy odeszłyśmy od kasy zaczęłyśmy się poważnie zastanawiać czy na pewno chcemy iść na młyn bo kolejki były nieziemskie. W końcu zdecydowałyśmy się na samochodziki. Wybrałam biały a Miranda niebieski.
- Uważaj! – krzyknęłam i walnęłam w Mirandę.
- Ach! Odegram się! – powiedziała i wjechała w mój samochodzik od tyłu.
            Obijałyśmy się non stop. Myślałam że będę całą po obijana bo tak mną rzucało. W końcu odłączyli zasilanie od autek i wyskoczyłam z samochodziku. Podbiegłam do mirandy i popatrzyłam a żetony.
- Co teraz?
- Może tak ta taka kula co ją wystrzeliwuje tak do góry? – zapytała.
- Dla mnie spoko. – powiedziałam i pobiegłyśmy do kolejki.
            Czekałyśmy z jakieś piętnaście minut, nie dużo bo ludzi było mało. Wskoczyłam do metalowej kuli i zapięłam się. Przyszedł techniczny i sprawdził dokładnie nasze zapięcia. Po chwili poczułyśmy jak kula się na ciąga.
- Jezu, Jezu, Jezu. – zaczęłam panikować.
            - Po chwili zostałyśmy wystrzelone wysoko w górę.
- Aaaaaaaa!!! – krzyknęłyśmy równo.
- Kurwa, kurwa, kurwa!!! – z naszych ust padały przekleństwa. – Fuck, Fuck, Fuck!!! O ja pierdole aaaaa!!! – dobrze że nie zgodziłyśmy się na uruchomienie kamerki.
            Kula w końcu się zatrzymała. Wyszłyśmy i miałam wrażenie że świat się kręci na wszystkie strony. Byłyśmy jak pijane. W końcu podeszłyśmy do lady ze słodyczami. Poprosiłyśmy o wodę, watę cukrową, mega żelki i sok pomarańczowy. Zjadłyśmy wszystko, tak strasznie mi się chciało pić więc kupiłyśmy jeszcze jedną butelkę wody. Po wypiciu zawartości znalazłyśmy toaletę.
- To co? Karuzela? – zapytała Mi myjąc ręce.
- Jasne. – wytarłam je ręcznik papierowy.
            Karuzela gwarantowała rzyganie po zakończeniu przejażdżki. Była to okrągła płyta gdzie były umieszczone jeszcze cztery płyty i na każdej z nich były po cztery wagoniki na dwie osoby i wszystko kręciło się w różne strony. Zajęłyśmy jeden z niebieskich wagoników. Kiedy ruszyliśmy zaczęłyśmy zdzierać sobie gardło jak nienormalne. Strasznie szarpało a Miranda bez przerwy wydzierała się do mnie abym oparła głowę o zagłówek to nie będzie tak latać. Posłuchałam jej dopiero na samym końcu. Wysiadłyśmy ale nie chciało nam się wymiotować.
- Popcorn? – zapytałam.
- Pewniak.
            Zjadłyśmy prażoną kukurydzę i stanęłyśmy w kolejce do strasznego domu. Serio się bałam. Raz schowałam się za Mirandą która zaczęła się śmiać. Ale kiedy dotarłyśmy do kolejnego zakrętu wyskoczył okropny pajac i Mi aż upadła ze strachu a ja się zaczęłam z niej śmiać.
            Po domu strachów był gabinet luster. Kiedy stanęłam przed lustrem które wychudza Mi powiedziała że mnie nie widać a ja się zaczęłam śmiać. Ale gabinet szybko nam się znudził. Znalazłyśmy szklany labirynt i to był koszmar. Ręce miałyśmy związane chustką którą miałam w torebce aby się nie pogubić, ale to ile razy rąbnęłyśmy w szybę było niesamowite.
            Kiedy się wydostałyśmy z szklanej pułapki zjadłyśmy pizzę wegetariańską i znalazłyśmy KamiKaze. Zapięłyśmy się i poczekałyśmy na start.
- No to jedziemy. – zaśmiałam się.
            Po chwili byłyśmy do góry nogami i było czadowo. Zaczęłam się śmiać razem z
Mirandą i robiłyśmy Gangam style a potem Harlamshake. Kiedy wysiadłyśmy Pobiegłyśmy na Extrime a potem na wodny rollercoaster. Spotkałyśmy tam Louisa i Eleonor.
- Na czym już byłyście? – zapytał mnie kuzyn kiedy jadłam czekoladę.
- Em… samochodziki, taka kulka co cię wystrzeliwuje w pizdu wysoko, gabinet luster, te takie kręciołki, kamikaze, Extrime, dom strachów…
- I zjadłyśmy z  dziesięć wat cukrowych, czekolad, popcornu, soków pomarańczowych, żelek gofrów i pizz.
- A coś zdrowego?
- Woda. – odparłyśmy razem.
- Po tym będziecie rzygać. – zaśmiała się Eleonor.
- Mam to gdzieś. – zaśpiewałam i pociągnęłam Mirandę do wagoniku.
            Do nas dosiedli się Eleonor z Louim.
- Czy nie zjadłyście za dużo cukru?
- Co? Nie, raczej…może jednak, nie wiem. – gadałam jak nakręcona. – Kiedy to rusza?
- Właśnie teraz. – oznajmił mi kuzyn i szarpnęło wagonikiem.
            Wyszłam z tego cała mokra a moje włosy oklapły.
- Egh! Nie dobrze mi. – jęknęłam i zgięłam się w pół.
            Zwymiotowałam żelkami i watą. Wyprostowałam się uśmiechnięta.
- Już mi lepiej! To co teraz?
- Chyba nic właśnie się zbieramy.
- Ale jest dopiero…- chciałam wyciągnąć telefon z kieszeni ale go tam nie znalazłam. – zgubiłam telefon. – oznajmiłam. – trudno, i tak był grat.
            Zaczęłam szczerzyć zęby do Mirandy. Uśmiechnęłam się i wskoczyła mi na plecy. Niosłam ją na barana aż do samochodu. Zrobiłyśmy sobie głupią sweet focię i wskoczyłyśmy do bagażnika.  Zaczęłam Brunetce pleść warkocza a ona związała mi włosy w wysokiego koka. Perrie patrzyła na nas jak na idiotki, ale to norma kiedy zajem tyle cukru, byłam naprawdę w dobrym nastroju. Myślałam, że ze świruję jak nie pójdę na rolki. Kiedy samochód się zatrzymał a ja popędziłam po rolki. Miranda biegła koło mnie. Bez przerwy robiłam przeplatankę albo piruety.
- Jestem taka nakręcona.
- Tak jak w tedy gdy się denerwujesz. – zaśmiała się Miranda i wyciągnęła kamerę i zaczęła mnie kręcić.
            Pokazałam jej język. Popatrzyłam w niebo, wszystkie gwiazdy były widoczne, było pięknie. Odjechałam trochę daleko od Mirandy więc postanowiłam wrócić do niej. Rozpędziłam się i wjechałam na nią. Wylądowałyśmy na ziemi.
- Schodź ze mnie pokrako. – zaśmiała się
- Odezwała się Lama. – pokazałam jej język się podniosłam.
- Na na, na na, - przedrzeźniła mnie.
- Ready or not?
 Here I come
 Where are you at, the night is young
 In the crowd, the music is loud
 When I'll find You! – Zaśpiewałam.
- Wow, nie słyszałam ani razu jak śpiewasz. – powiedziała zdumiona Miranda.
- Bo nie ,śpiewam, czasami coś tam zanucę. – powiedziałam z bananem na twarzy.
- Co to było, w sensie piosenka. – zapytała.
- Ready or Not. Poprawia mi humor, zawsze. Ready or not?
Here I come
Where are you at, the night is young
In the crowd, the music is loud
When I'll find You!
Ready or Not?
Here I come
I like your face 
Do you like my song?
Just sing it
la la la la la la la,
and I'll find you
Ready or not?
Ready or not – zaśpiewałam po raz kolejny.
- To co wracamy do domu?
- Jestem padnięta. – przyznałam. Całą drogę do domu nuciłam moją ulubioną piosenkę. Miranda zaczęła zapamiętywać tekst i wyła razem ze mną. W domu padnęłam na kanapę i zasnęłam z rolkami na nogach

                                                                                                                                                                   

Chciałam was uprzedzić, to opowiadanie miało być
wakacyjną przygodą, i planowałam je na max 20
rozdziałów nie więcej, musiałam was
poinformować, bo chcę się zabrać za naukę 
 w tym roku a nie zrobić wam niespodzianki
możliwe że zacznę pisać innego bloga
zaraz po tym jak ten się skończy ^^
buziaki :*


wtorek, 27 sierpnia 2013

11. Fuj! Niall to było obleśne weź nawet nie kończ!

Danielle, Taylor i Perrie postanowiły wrócić do swoich domów a ja z Eleonor i Mirandą stałyśmy aktualnie przed willą mojego kuzyna i jego kumpli. Przekręciłam zamek w drzwiach i usłyszałam charakterystyczne brzęknięcie. Pchnęłam lekko klamkę i weszłyśmy do przedpokoju. Zostawiłyśmy buty i kurtki.
- Chcecie coś do picia? – zapytałam kierując się do kuchni.
- Ja poproszę wodę. – powiedziała Eleonor.
- Sok pomarańczowy. – poprosiła Mira.
            Weszłam do kuchni i stanęłam jak wryta. Na krześle siedziała Cloe. O boże co ona tu robi. Podeszłam do lodówki i wyciągnęłam sok i wodę. Postawiłam wszystko na stole obok rudej a ta się tylko głupkowato uśmiechała.
- Słyszałam co zrobiłaś. – pochwaliła się.
- Nie rozumiem. – byłam zaskoczona.
- Słuchaj tknij mojego chłopaka jeszcze raz a obiecuję ci że matka cię nie pozna. – warknęła.
- Dla twojej informacji to Niall zaczął. – próbowałam się tłumaczysz.
- I jeszcze kłamiesz…
-Nie prawda! To Niall mnie po…
- Nie wymawiaj jego imienia. – wycedziła przez zęby i wstała od stolika.
- Bo co mi zrobisz?! – nie poznawałam samej siebie.
- Lepiej mnie nie prowokuj. – warknęłam.
- Słuchaj, Niall to mój kolega, czy tego czy nie…
            Wtedy poczułam ogromny ból pod okiem. Zakręciło mi się w głowie i przytrzymałam się blatu.
- Mówiłam, nie wymawiaj jego imienia! – krzyknęła.
            Do kuchni weszła Eleonor i Miranda. Stanęły jak wryte. Popatrzyły groźnie na Cloe i Obrzuciły ją wściekłym spojrzeniem.
- Opuść ten dom! – warknęła Eleonor.
- Ona zaczęła. – chciała się bronić ruda.
- Takie kity to możesz wciskać Niallowi, który widzi w tobie aniołka, ale ja nie jestem tępa. – warknęła. – Opuść ten dom albo pokażę nagranie z kamery chłopcom.
            Ruda zbladła i pośpieszni opuściła dom. Usiadłam na krześle. Kręciło mi się w głowie i bardzo bolało mnie miejsce uderzenia.
- Kurde, nie zejdzie ci to do powrotu chłopców. – powiedziała Mi.
- Nie mam zamiaru schodzić na dół. – mruknęłam. – Ała.
            Miranda dała mi lód abym trzymała go przy oku. Podeszłam do lustra. Ślad był okropny, pod moim okiem widniała jedna wielka, fioletowa śliwa. Nie wierzyłam, że można być tak wrednym. Bolało jak cholera. Podeszłam do apteczki i wyciągnęłam tabletki przeciw bólowe. Łyknęłam wszystko.
- Co za suka. – mruknęła Eleonor nakładając mi maść na siniaka.
- Możemy nikomu nie mówić że uderzyła mnie Cloe? – zapytałam.
- Jak chcesz to ukryć? – zapytała Miranda podając mi z powrotem lód.
- Emmm…upadłam na stolik w domu w Paryżu?
- Dobra to by podkreślało, że jesteś straszną fajtłapą. – westchnęła Eleonor.
- Tak wiem.
            Dziewczyny patrzyły na mnie wyczekująco.
- Kłamstwo ma krótkie nogi. – powiedziała Eleonor.
- Ale to ma sens, Niall nie uwierzy że Cloe ją uderzyła. – oznajmiła nagle Mi.
- Po za tym nie chcę by chodził smutny. – szepnęłam mając nadzieję że nie słyszały.
            Usłyszałyśmy brzęknięcie kluczy. Zrobiłam wielkie oczy i zaczęła we mnie rosnąć panika. Szybko się podniosłam i pobiegłam na górę. Miałam mały problem, klapa na strych była zamknięta ja jestem za niska.
- Miranda! – krzyknęłam.
            Dziewczyna przybiegła zaczęła skakać do klapy, chwyciła za uchwyt i zawiesiła się na niej po czym otworzyła klapę. Wybiegłam po schodkach i rzuciłam się na łóżko.
- Fuck! Ale to boli. – jęknęłam.
- Przeżyjesz.
- Zawołaj Elkę aby przyniosła lód.- poprosiłam.
- Elaaaaa!!! Przycieś wody z LODEM!!!  - krzyknęła głośno.
            Po chwili Eleonor znalazła się na strychu i zamknęłyśmy klapę aby nikt nie mógł tu wejść. Dziewczyna rzuciła mi lód i złapałam go w obie ręce. Przyłożyłam natychmiastowo do oka. Włączyłyśmy telewizor i zaczęłyśmy oglądać jakieś romanse. Wszystkie płakałyśmy, ale ja chyba najbardziej.
            Potem urządziłyśmy sobie maraton „Słodkie kłamstewka”. Około godziny pierwszej dziewczyny spały a mi się zachciało pić. Wydostałam się z pod poduszek i koców. Założyłam bluzę i kaptur na głowę. Włosy opadły mi na twarz zasłaniając siniaka. Otworzyłam klapę od strychy i zeszłam po schodkach. Zeszłam do kuchni.
            Czy ja zawszę muszę mieć takiego pecha i spotykać tego blondyna na każdym kroku? Weszłam do kuchni, chłopak widział moją twarz od prawej strony, bogu dzięki że nie widział sińca. Wyciągnęłam mleko i nalałam sobie do kubka po czym wsadziłam do mikrofalówki.
- Była Cloe jak wróciłyście?
- Była. – powiedziałam nie odwracają się do niego.
- Bo jak wróciliśmy…
- Zapytała czy będziemy siedzieć w domu do waszego powrotu, Eleonor powiedziała jej że jak chce może wrócić do domu. – powiedziałam.
- Mogłyście z nią pogadać.
- Spałyśmy. – kłamałam jak z nut.
- I teraz wstałaś?
- Boli mnie głowa od powrotu, przyszłam po tabletki. – wyjaśniłam grzebiąc w szafce.
            Przygotowałam porcję leków przeciw bólowych, mikrofala dała znać że mleko gotowe. Wyjęłam je, połknęłam tabletki  popiłam mlekiem.
- Fajnie było w Paryżu?
- Tak.
- Byłyście na zakupach?
- Tak.
- A jakieś zdjęcia?
- Też.
- A mogłabyś mi nie odpowiadać pół słówkami? – zdenerwował się.
            Dopiłam mleko i włożyłam kubek do zmywarki.
- Nie. – odparłam.
            Chłopak chwycił mnie za nadgarstek i odwrócił mnie do siebie, szybko spuściłam głowę. Byłam w tarapatach, nie lubię kłamać, a chłopak jest o krok od zobaczenia mojej śliwki. Zaczęłam w środku panikować. Zaczęłam nerwowo ruszać nogą i w myślach błagałam aby dziewczyny zeszły na dół.  „ Aaaaaa” to były całe moje myśli.
- Możesz na mnie popatrzeć.
- Nie? – Jezu, Jezu, Jezu.
- Maya, proszę.
            Co miałam zrobić, pewnie i tak czy siak prędzej czy później sam by podniósł moją głowę więc się poddałam. Skapitulowałam i podniosłam głowę. Chłopak widząc moją śliwę zbladł.
- Co się stało?
- W domu, w Paryżu Miranda rozlała wodę, poślizgnęłam się i wyrżnęłam o stół. – powiedziałam ułożoną wcześniej w głowie formułkę.
- Nie wieżę ci, Maya czy ktoś próbował cię zgw…- nie dokończył bo odskoczyłam od niego jak poparzona.
- Fuj! Niall to było obleśne weź nawet nie kończ! Jezu teraz będę miała przez ciebie koszmary po nocach. – powiedziałam z obrzydzeniem. – Faceci, same problemy, zostanę lesbijką- skończyłam wypowiedź.
            Blondyn patrzył na mnie zaskoczony. Wzięłam butelkę wody z szafki i wróciłam do pokoju. Ale akcja, teraz na pewno mi uwierzy, że wyrżnęłam o stół. Ale że gwałt serio, że ktoś spróbował mnie zgwałcić, z tym że  będę miała koszmary mówiłam poważnie, a z homoseksualizmem to tak żeby się odjebał, pomimo tego że nie chciałam aby to zrobił. Wcisnęłam się na kanapę między Mirandę a Eleonor i położyłam się spać. Już po chwili żeglowałam po krainie Morfeusza.
           
            ***
            Kiedy wstałam rano, dziewczyny nie było. Podniosłam się i zaczęłam szukać lodu, który był już dawno pod postacią wody. Wzięłam worek z wodą i wylałam wszystko za okno. Siatkę wywaliłam do kosza. Wzięłam prysznic i ułożyłam moje blond kudły Związałam je w kucyk a grzywkę ułożyłam na bok. Poprawiłam okulary na nosie i wyszłam owinięta samym ręcznikiem. Założyłam podarte rurki, białą koszulkę z napisem „Let’s have a great party”, a na nią narzuciłam za durzą bluzę… nie ważne kogo.
            A tak w ogóle skąd mam tą bluzę??? Nie ważne. Posmarowałam siniaka żelem i zeszłam na dół. Pierwsze kroki skierowałam do kuchni gdzie siedziały dziewczyny z Louisem i Harrym. Uśmiechnęłam się na dzień dobry i podeszłam do szafki, po czym wyjęłam płatki.
- Kurde musiało boleć. – zagwizdał Harry.
- No i tak było – westchnęłam.
- Chcesz? Coś przeciw bólowego? – zapytał Louis.
            Podeszłam do lodówki i otworzyłam drzwiczki.
- Tak. – chłopak się podniósł i podszedł do szafki.
            Usiadłam przy stole i zabrałam się za jedzenie. Wiedziałam że nie do jem, nie miałam apetytu aby teraz jeść. Odniosłam talerz do zlewu. Wszyscy poszliśmy do salonu. Po chwili do pomieszczenia wmaszerował Niall z Cloe. Wstałam z kanapy z zamiarem opuszczenia salonu.
- Fajna śliwka. – Cloe uśmiechnęła się złośliwie.
- Spoko cycki. – dogryzłam jej. – Ile zapłaciłaś u chirurga?
- Ugh! – tupnęła noga a ja zadowolona pobiegłam do pokoju.
            Po chwili dołączyła do mnie Miranda. Popatrzyła na mnie podejrzliwie.
- Kiedy ostatnio jadłaś? – zapytała mnie. – Nie licząc dzisiejszego śniadania.
- W Paryżu lody i popcorn. – wypaliłam i zorientowałam się po chwili co powiedziałam. – Nie mam anoreksji.
- Chodź na wagę. – poprosiła.
- Mi, mam niedowagę. – uprzedziłam ją. – Dużą.
- To dlaczego nie jesz?
- Nie jestem głodna. – westchnęłam.
- Maya, to nie jest zdrowe, błagam cię jedz więcej.- prosiła.
- Mira! Nie jestem głodna, zrozum, jak będę chciała to pójdę coś zjeść. – skarałam przyjaciółkę.
- Nie ważne. – powiedziała. – Nieźle kurde pojechałaś Cloe.
- To było genialne! – powiedziała Eleonor wchodząc do pokoju.
- A co miałam zrobić. Eleonor, powiedz że blefowałaś z nagraniem. – poprosiłam.
- Nie, chłopcy mają monitoring w każdym pomieszczeniu w domu z wyjątkiem pokoi prywatnych i łazienek. – oznajmiła. – Sala z kamputerami jest w piwnicy a wejście w piwniczce z winem.
- Oni coś takiego mają?! – byłam zdziwiona.
- Wejście jest w ogrodzie. – zaśmiała się. – Chodźcie. – chwyciła mnie za rękę i pociągnęła mnie na dół. Wyszłyśmy do ogrodu. Eleonor odsunęła grilla który zastawiał drewniane drzwi. W środku było bardzo dużo wina a Elka wskazała na drzwi na końcu Sali. Aż mi się nie chce wierzyć że oni mają aż tak pogmatwany system dojścia do monitoringu.
- To jest chore. – stwierdziłam wchodząc do pomieszczenia z komputerami.
- Też im to powiedziałam, ale się tym nie przejęli. – wypaliła Eleonor.
            Usiadła na krześle przy jednym z kompów. Odpaliła folder z plikami zapisanymi o otworzyła film z wczorajszego wieczoru. Film pokazywał moją i Cloe kłótnię. Po chwili oberwałam od Cloe. Wow dziwnie to wyglądało od boku.
- Powiedz słowo a pokażę to nagranie. – powiedziała i zgrała je na telefon.
- Nie dzięki. – uśmiechnęłam się.
- Wracamy?
- Tak odparłam, chcę jeszcze pospać, , to pewnie przez te przeciw bólowe. – powiedziałam zmęczona.
- To idziemy, wieczorem ma przyjechać Tay, Pezz i Dan

. Mam nadzieję że Cleo sobie gdzieś pójdzie. – powiedziała Eleonor. – Ej a co powiedziałybyście na wesołe miasteczko?
- Wesołe? Jak tam mogę iść do smutnego, nudnego, głupiego, ale na wesołe nie mam jakoś nastroju. – mruknęłam pomagając Eleonor zastawić drzwi do piwniczki grillem.
            Weszłyśmy do domu a ja od razu pomaszerowałam do pokoju i walnęłam się na łóżko. Nie zasypiałam długo.

***
- Wstawaj, wstawaj, wstawaj! – zaświergotała mi Pezz nad uchem skacząc po łóżku. – Jedziemy do wesołego miasteczka! Wszyscy, czyli ty też.
- Perrie, boli mnie brzuch, darujcie sobie. – poprosiłam.
- Okres to nie wymówka, wstawaj. – zwlekła mnie z łóżka. – W sumie możesz tak jechać. Fajnie wyglądasz. Kogo to bluza?
- Nie ważne.

- Dobra zbieraj się. – zarządziła rzucając mi moje trampki w kleksy.