piątek, 21 marca 2014

16.Wyobraź sobie że... nie.

Spojrzałam na zegarek. 10 rano. Co myśmy wczoraj wyprawiały? Dlaczego głowa mnie boli.Ręką znalazłam swoje okulary. Wszystko się wyostrzyło. Pokój był w totalnej rozsypce, normalnie odzwierciedlenia Kac Vegas, tylko to powinien być Kac Nowy York. Jeszcze nigdy, ale to absolutnie nigdy, nie bolała mnie tak głowa. Wstałam z łóżka, swoje kroki skierowałam od kuchni. No tu było czysto, to biba była tylko w moim i Mirandy pokoju? No nie źle. Louis będziesz płacił wysoki rachunek. 
     Nalałam sobie ciepłego mleka do miski i wsypałam chrupki. Po chwili machałam łyżką zapełniając sobie żołądek. Do kuchni weszła Dan i Mira. Trzymały się za głowy. 
- Jak tam kac? - zapytałam.
- Ciszej kurwa. - jęknęła blondynka kładąc głowę na blacie. - Pamiętacie coś z wczoraj? - zapytała.
- Była wódka, i butelka, i tyle pamiętam. - mruknęła Miranda łykając aspirynę. 
- Może chłopcy coś wiedzą. - ziewnęłam i wyszłam na korytarz. Przechodząc obok jakiegoś lustra zauważyłam że moje włosy są natapirowane, mam mocne cienie pod oczami, za duża koszulka, ja pieprzę, kogo? majtki i kapcie z króliczkami, a w ręce kubek z parującą, zieloną herbatą. Normalnie nastolatka z amerykańskich seriali. Tylko że ona budzi się tak na co dzień, a ja po nocy której nie pamiętam. Zapukałam do apartamentów chłopców. Nie doczekałam się aż mi otworzą więc pchnęłam drzwi. To mieszkanie było odbiciem tego w którym mieszkałam  z dziewczynami. Weszłam do kuchni gdzie urzędował już Niall. O bogowie, dlaczego ja? Wpadam na chłopaka w którym się zakochałam, z którym się całowałam i który ma dziewczynę? Co ja ci zrobiłam, ty tam na górze, słuchasz mnie w ogóle? 
- Kacyk? - zapytał.
- Wyobraź sobie że... nie. - usiadłam na krześle, na przeciwko chłopaka. - smacznego. Ale fajnie byłoby dowiedzieć co się wczoraj działo. 
- No zastałem was w ciekawym stanie. Po pierwsze, wasze pokoje to istne pobojowisko. Wszędzie walały się wasze rzeczy, normalnie nie szło tego ominąć. Dwa, trzeba  było wołać chłopaków bo. Nie dość że wszystkie byłyście prawie nagie, to chyba grałyście w rozbieranego pokera bo karty leżały na ziemi...
- Ja nawet nie umiem grać. - zauważyłam.
- To wiemy, byłaś w samej bieliźnie. - uśmiechnął się, a na moje policzki wlał się róż. Wiem kogo to koszulka. - A twoje włosy... próbowaliśmy z Louisem zrobić coś z nimi ale się nie da. 
- Da się, potrzebna szczotka i cierpliwość. 
- No cierpliwi to nie byliśmy, raczej wszyscy byli mega wkurwieni. Bo poważnie to wyglądało jak Kac Vegas. - Miałam rację, mówiłam! - Ogarnęliśmy kuchnie i salon, ale pokoje to same będziecie sprzątać. Ale wątpię, że zrobicie to dzisiaj. Reszta dziewczyn będzie miała kaca giganta.
- No wiem. - mruknęłam. 
- A właśnie, z kim idziesz na koncert? - zapytał nagle.
- A właśnie nie wiem. Mira nie będzie chciała iść. Jak ją skacuje to nie wychodzi z łóżka cały dzień. Będę musiała poszukać sobie kogoś innego.
- Jak coś to wbijaj do mnie. - uśmiechnął się a ja chyba dostałam palpitacji serca. Jak to możliwe że jest tak przystojny, iskierki tańczące w jego oczach, piękny uśmiech, niesamowite włosy. Wyglądam jak nikt przy tym chłopaku. 
- Idę je ogarnąć. - mruknęłam w końcu. Opuściłam ich apartament trzaskając drzwiami, celowo, by obudzić resztę zespołu.
***
    Kto jest największym pechowcem i szczęściarzem świata? Maya. Dlaczego? Bo Mira nie pójdzie na koncert - to pech, idę z Niallem - szczęście i pech w jednym. Boże mam iść na koncert Pink, tak się cieszę ze nie wiem.
    Stanęła przed lustrem, miałam na sobie krótkie spodenki i koszulkę z napisem Pink, no oczywiście moje kujonki i upaćkane conversy. Jakimś cudem doprowadziłam swoje włosy do normalnego stanu. Zrobiłam sobie drobne loczki. Słodko. Niestety na polu już nie było tak ładnie, zapowiadała się osra burza - Pech. Bogu niech będą dzięki, że koncert jest na zadaszone arenie - szczęście. Kolejny minus jaki znalazłam? Kazali nam po koncercie iść do sklepu. Z Niallem, do sklepu? No na pewno zapłacimy miliony dolarów za te zakupy. 
Ale o tak nie mogę się doczekać, boże Pink, a wspominałam ze mam wejściówki do sekcji dla VIP? Ja pierdzielę. Mira chyba chciała mi przywalić bo byłam dla nich nie do zniesienia. Chodziłam w te i we w te. Jakbym wypiła z milion kaw. Co za kretynka ze mnie. Umówiłam się z Irlandczykiem, że przyjdzie po mnie o godzinie dziewiętnastej. Kiedy zegar wybił siódmą usłyszałam pukanie do drzwi.
    Chłopak miał na sobie biały t-shit, czarne rurki, białe supry i skórzaną kurtkę i włosy postawione do góry. Mimowolnie przygryzłam wargę, ale od razu ją wypuściłam z pomiędzy zębów, przecież mu się nie podobam, on ma dziewczynę.

Krótki bo krótki ale jest, nie wiem kiedy next bo mam innego boga do pisania, który jest priorytetem więc buziaki :*  VIOLENT

2 komentarze:

  1. Takie właśnie są skutki picia w tak dużych ilościach alkoholu :D Dobrze, że nic takiego szalonego nie zrobiły, wtedy dopiero by było :D :D Jestem ciekawa co się wydarzy na tym koncercie :) Rozdział jest świetny nic, że krótki, ale za to BARDZO ciekawy :)
    Miłego dnia :* Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O Matko Boska, gdzie zmierza ta dzisiejsza młodzież?? Ja w ich wieku to zarabiałam na życie, a nie na zabawy i swawole!! Nic dobrego z nich wyrośnie!! Skończą w jakimś przytułku z dzieckiem przy piersi! *tu proszę wyobrazić sobie głos marudnej babci ;p*
    Tak... Tak się bawi dzisiejsza młodzież ;p
    Boże... Maya to na serio ma szczęście w nieszczęściu... Ja przeczuwam, że ona i Niall coś odejbią... I to będzie gruba akcja, że hoho ;p
    Nie mogę się doczekać kolejnego działu, a tym czasem...
    *werble*
    ZOSTAŁAŚ NOMINOWANA DO LIEBSTER AWARD!!
    więcej informacji znajdziesz tu ---> http://my-dreams-are-stupid.blogspot.com/
    Pozdrawiam, Grzanka :*

    OdpowiedzUsuń